Pod Jej sercem musiałem urosnąć by zaistnieć nauczyć oddychać by móc decydować pod jej okiem i roztropnej uwadze dorastać tak, by pozostać człowiekiem.
Powinienem grzeczniej, posłuszniej jako brzdąc brykać ufniej wytężać ucho podrostka, nie odpychać dłoni
Z większym szacunkiem, odczuwalnym choć nie wyrażonym, zwracać się w gniewie z wdzięcznością przenikać z synka w syna, rozmawiać bez żądań, odbierać czulej. Powinienem więcej wnosić radości, więcej wymagać od siebie, niweczyć złe myśli..
Nie powinienem nadużywać, cierpliwości, słów tej która tuliła zły czas w cieple czy w chłodzie, człowiek bliski zwiastował nadzieję..
Błędy zwane doświadczeniem pomogły wiele docenić, choć późno nie próżno, posyła człowiek słowa uznania, głowa opada a serce nie zapomni, że w matce jest wszystko, odciśnięci z jej życia, dla niej wciąż żywi..
No, i zakręciła się kropla wzruszenia pod okiem... Człowiek z czasem docenia Matkę, Rodziców- najpierw muszą minąć lata buntów, podważania zasad i autorytetów. Ale która matka tego nie rozumie,nie wybaczy... Na rodziców zaczynamy patrzeć jak na ludzi i doceniać wówczas, gdy sami zostajemy rodzicami- taka sztafeta pokoleń... Piękny dytyramb :) Pozdrawiam Tomku ciepło :)