Pobawmy się w udawanie, dajmy się ponieść nadziei, Ty zażartujesz, ja skłamie, niech nic nas dzisiaj nie dzieli. Umiesz udawać radość, udam, że dzielę ją z Tobą, przypuśćmy, że masz do mnie słabość, pokażmy to obcym osobą. I niech nam świat pozazdrości, a my dobrze się bawmy, nie ważny jest brak w tym szczerości, kłamstwem serca dwa zbawmy. Ja będe grać zakochaną, Ty- mojego wybranka, cieszmy się tych ról zmianą, w ciszy przetrwajmy do ranka. A gdy nas świtanie zaskoczy, noc ucieknie w nieznane, niech ta gra się już skończy, a ja- niech sama zostanie..
Tak Milcząca...próbować bawić się... można wiele razy...ale kiedyś nadejdzie przesyt...I co wtedy ?...Może będzie za późno na początek...bo...podmiot liryczny tak przyzwyczai się do końców, że już inaczej nie potrafi...A może lepiej...pozwolić żeby gra toczyła sie dalej...?
Podmiot liryczny nie chce początku. Jest zmęczony szczerością i bólem jaki ta szczerość wywołuje. Chce na chwile poczuć się szczęśliwy nie biorąc wszystkiego na poważnie. Woli odbierać miłość jako zabawę.
Być może chodzi o poczucie się ważną przez chwile dla tej jednej osoby, być może podmiot liryczny w przeszłości został zraniony i zwątpił w miłość lub też boi się angażować i zamiast pokochać udaje obojętność.. Każdy może zinterpretować to 'udawanie' inaczej :)
Chwila, chwila, jak to udawanie ...to..jaka ta noc do świtu? Znowu Platon ? nie lubię Go. W sumie pobawić się można, nie wiem "co do zazdrości",ale szok by mógł być. A tak po ludzku ,co Ich to obchodzi.