Pamiętam tę noc, kiedy umarłam. Obudziłam się rano, nie wiedząc żem martwa. Gdym w lustro spojrzała, tam zjawę ujrzałam i sen mój w tej chwili sobie przypomniałam.
W górzystej krainie, śniegiem pokrytej, czmychałam sama w panicznym strachu. Podążał za mną ponury żniwiarz na pięknym, czarnym, szlachetnym rumaku.
Dogonił mnie w końcu, gdym z sił opadła i na pół mnie przeciął swą kosą lśniącą. Uśmiercił mnie we śnie, zmieniając w zjawę w rozkoszy śmierci na jawie śniącą.