Ostatnio często mierzę swe odbicie wzrokiem. Patrzę sobie w oczy, obracam się bokiem, Słodko się uśmiecham, a potem krzywię, I się gustowi Twojemu dziwię.
Bo ja i "piękna" bez zaprzeczenia Nie mają w zdaniu prawa istnienia! Jednak, nie wiedzieć czemu, w Twych słowach Ten oksymoron często się chowa...
Słysząc je, czuję się jak królowa, Jeszcze suknia i sala balowa, Bo księcia już mam! Właśnie przyjechał, Na białym koniu do mnie zajechał
Tym wyobrażeniem zauroczona, Spoglądam w lustro - i przerażona Natychmiast odchodzę, byle nie patrzeć, Chcę oba obrazy myślami zatrzeć.
Toż to potwór! Oczy małe, przerażone, Usta w uśmiechu czy w grymasie wykrzywione? Cera blada, a policzki..? Tylko nie one! I mnie miałby książę wziąć za swą żonę?
Ale wiesz... Mój zwyczajny królewiczu, Dla którego wady moje się nie liczą, Który mnie - jakoś - całą akceptujesz... Mam tylko nadzieję... Że nie żartujesz.
Więc chodźmy dalej. Oszukiwać rzeczywistość. Że ja urodę jakąś posiadam, A Ty posiłki trzy dziennie jadasz. I mam nadzieję, że masz za oczywistość, Że zupka chińska to nie jedzenie, Ale zwykłe głodu opóźnienie...