Opowiem jak umiem, wierz lub nie, jak z każdym wyborem.
Była kula z metalu, jak magnes przyciągała i odpychała miejscami, bo kiedyś coś jej się stało. Przykuła do siebie łańcuchami wszystko odpychane, a co przyjść chciało, powstrzymywała talerzem na pręcie. Prętów było tysiące i łańcuchów krocie, jak u gigantjeża. Jaka była uparta w swoim uporze na wierzchu, wiedziało tylko cierpienie.
Tyle było na powierzchni zamętu i stękań metalu, zgrzytu łańcuchów i jazgotu talerzy z prętami, że drgała tylko w metalowym chaosie, przykuwając coraz więcej tego, co nie swoje. Skrzecząc, jak zardzewiały statek, opadała coraz głębiej. Obijała się coraz o podobnie najeżone. Ani puścić, ani przyjąć tego, co chciał diament.
Więc cierpiała i pytała ciągle: Gdzie? I dlaczego? I czuła się sama we wszystkim, co jest. A w środku tętnił diament, lecz tylko ciszą pulsował, tworząc fale pieśni.
Aż razu pewnego usłyszała przypadkiem szmer głosu: - Puść, co chce odejść i przyjmij, przed czym się bronisz. Jej się nie szuka, ją się rozpoznaje, a w ciszy odpowiedź przychodzi sama. Tylko postanów.....
I postanowiła.
Rozległy się grzmoty pękających łańcuchów, prętów i talerzy. Walnęły o powierzchnię metalu, aż i on popękał. Odpłynęło to, co odejść chciało do swoich. A przeniknęło, co przyciągało własne. Nastała cisza.
W niej rozjarzył się diament wibracją radości i ukojenia, nadając komunikat w przestrzeń: - Jestem, czekam, przyjdź. I przyszła, bo już była. Inna niż opisane.
Miała na imię Miłość i była bliska. Ciepła i puchata. Twoja.
Hm... tak, trochę przydługie, ale dłużej trwa sennica człowieka.... Bo przypuśćmy tylko, że to opowieść o każdym z nas, o tym jak się może odmienić człowiek, gdy zrozumie i wytrzaśnie wreszcie, co nazbierał we śnie. Tylko przypuśćmy...
Miłość ma wiele znaczeń, widzisz tą którą znasz, ale czujesz w niej tajemnicę. Czasem myśl to dar losu lub tylko letni wiatr. Miło Was czytać. Pozdrówki :)
na początku tekstu sądziłem, że chodzi o najeżoną palcami minę podwodną i później też coś grzmotnęło i wypłynęło puchatą - dmuchawce latawce wiatr, daleki z betonu świat
Często Yestemku ludzie nas porażają swoim przerażeniem, obawami, smutkiem, złością. I pewnie nawet tego nie chcą. Jakoś tak im wychodzi. Samo. A może i nie samo? Może ktoś im pomógł sprytnie "udomawiając"? Hm.... Ładnie powiedziane - "to co w nas". No właśnie... :)
Przeraziłaś mnie tymi łańcuchami i rzucanymi talerzami. :D Diamentową kulą dostałem między oczy. ;) Bardzo ładne, baśniowo opowiedziane to, co w nas, z czego często nie zdajemy sobie sprawy. Miłości, naprawdę jaka jesteś nie wie nikt... ;) Gratuluję Ciepełka. :)