nie muszę patrzeć przez okno by ujrzeć idealnie skośne dachy, miedziane zatęchłe cegły i pasmo horyzontu wychodzące na zachód znam na pamięć
zakodowane pod powiekami widoki bardzo znajome które nie myślało się że do opuszczenia
a nadchodzi dzień pożegnania z jaskrawą rdzą latarń, zawsze brudnym od chmur rozpasłym niebem, szmerem zapisywanych słów, czekaniem bez końca
i nawet jeśli to dobre opuszczanie bo będą kolejne okna, niebo, słowa i szept
to na ile dobre jest opuszczanie miejsca gdzie każdy skrawek powietrza, włókno dywanu, ciepło oddechu to ty a przecież nie można tego zabrać, trzeba zostawić zrozumieć, że człowiek składa się z ubytków