NIM PÓJDĘ PRZEZ WĘGIELNIK
Nie chcę od ciebie złotych gór.
Wezmę sobie wzgórek łonowy.
Ruchome wydmy twoich piersi.
Sutki w nich jak mikołajki.
Nie gol się gdzie się teraz golą.
Uwielbiam włosów twego łona.
Błogosławieństwem dłoni.
Rozgarniać ten gąszcz żaru.
Gdzie mam trafić, to trafię.
Rozchylę, wejdę, pójdę, znajdę.
Dostanę, dam, bedę, wzniecę,
Twój, mój, nasz krzyk ekstazy.
Bo szczęście jest tak tak nie nie.
Dusza żeby miała uczucie domu,
Musi mieć dwa ludzkie ciała,
Kobiety złączonej z mężczyzną.
Jak najczęściej w akcie miłości.
Niech mężczyzna w kobiecie gości.
Lepiej wtedy rozumią ich rozumy.
Analizują, rozpatrują i sumują.
Wreszcie usta wypowiadają:
Zostań, bądź przy mnie
I najważniejsze - kocham cię.
Co chcesz bierz, cali oddają się.
Kocham kwiaty i ty kochasz je.
Uwielbiam Kult, Pidżamę i Strachy
I ty nabożnie słuchasz kapele te.
Jeszcze na noc Skanderberg.
Wszystko nabiera realności,
Prawdą i radosną nowiną jest.
To jest uczucie, w którym wiemy,
Zbawienie osiągniemy jako my.
Autor