Leże poskładana w miękkim pudełku Sama w nie wpadłam, znienacka , po ciemku Niby tu bezpiecznie, ułudnie ciepło Lecz to drewniane, zamknięte piekło.
Nic tu nie słychać, a świat realny Stał się mi obcy i niewidzialny To moja wina że skrzynka mi domem Że jestem obca i osamotniona.
Chciałam swe życie ukryć dla siebie Szczęście utaić, uchronić Ciebie Ludzie nam mogli plany krzyżować Przeciw nam dwojgu podle spiskować
I tym sposobem traciłam zmysły I obsesyjne miewałam pomysły W pudełku ciemnym gdy siedziałam sama Ma wyobraźnia mi figle płatała
Raz Ciebie widziałam za oceanem Gdy zasypiałeś przy innej nad ranem Zaś kiedy indziej było ich więcej I Twoje na nich błądziły ręce.
Ja włosy rwałam, szlochając w malignie Niech to się skończy, niech wszystko zniknie! Szaleństwo trawiło mą duszę zbolałą W pudle zamkniętą, przed światem schowaną
I tak przebywam w zamknięciu czas cały Własne łańcuchy nosząc i własne kajdany Bo wyobraźnia i zazdrość o Ciebie Są dla mej duszy swoistym więzieniem
***
Może masz siłę by zniszczyć tę skrzynkę? Wyciągnąć z niej małą, szaloną dziewczynkę Przytulić do serca jej serce niepewne A z oczu zetrzeć łzy płynące rzewnie.
Pudełko podpalić już tylko trzeba Niech smutki lecą z dymem do nieba A Ty jej świat pokaż niech się zachwyci Niech każdą chwilę w swe dłonie chwyci…