Ledwo się chylę pod ciężarem Bezmiernego okrucieństwa. Nieco zdyszana samotnie stoję, Czując czyjś wydech na grzbiecie. Uginając zmęczone, ziemiste kolana przy wiatru szaleńczym zrywie, Dotykam twej dłoni tętniącej Wiem jedynie jedno, Ciebie tu nie ma. To tylko ja. Zaledwie jaźń - Mała kropla potu zuchwałej imaginacji.