Kiedyś czułem się, jakbyśmy latali wysoko i można powiedzieć, że nasze dni były zbyt piękne, by nazwać je prawdziwymi. Podobało mi się, kiedy pokazywałaś mi, jak w środku walczysz, nawet cierpisz czasami... tak pragnąłem odpowiadać na wszystko, dokładnie na każdą jedną zachciankę, pragnienie, marzenie, czy sen.
Czas minął, a liście wtedy zmieniły odcienie i w górę poleciały - tęsknota Twa odeszła. Nie musisz już wymuszać jej... Twoja tęsknota odeszła, więc nie zawracaj jej. Ja zniknę - tak, jak znika poranna rosa.
Może zauważasz mnie gdzieś jeszcze, nie myśląc o mnie... może dlatego, że jest mnie w Tobie za dużo, więcej, niż tego potrzebowałaś.
Prawdziwe powody jednak bledną, uciekają gdzieś na niebie, zupełnie jakby zaprosić miały morze, które po chwili robi się ciemne i strzela w górę rozpaczliwie.
Urocze to było, zupełnie, jak letnie niebo tuż przed końcem dnia. Twoja tęsknota odeszła - przyzwyczaiłaś się do tego, że wszystko jest moje, choć Twoim było od pierwszego dnia.
Przez chwilę byliśmy jednością, pewnością i obietnicą wieczności, byliśmy pomnikiem, który tyle znaczył, obiecywał wszystko.
Powiedz, proszę... jak to sprawiłaś, że w to wszystko tak bezgranicznie uwierzyłem? ... W tak słodkim, w tak wolnym, w tak cudownie niepowtarzalnym tańcu serc dwojga.
Dziś jednak widzę, że Twa tęsknota odeszła... i nieważne, co zrobię. Pozostań chwilą - zjawiskowości obliczem, do których serce już zawsze tęsknić będzie.
Ja zniknę - tak, jak znika poranna rosa, nawet nie zauważysz kiedy...