Ciągle toną.
Kiedyś było mi przykro ,
a teraz to brak mi już sił.
Z patrzenia jak ludzie się zeszmacają.
Urósł mi wstręt do nich.
I nie mam ochoty dotykać ich problemów
nawet za cenę ich życia.
Z słuchania,co by chcieli zmienić,
a czego nie zmienią.
zobojętniało mi serce- i skoro już tak leżą,
to zdeptałabym ich jeszcze!
Z wysłuchiwania,że mi się zmieni
urosły mi skrzydła,wielkie,potężne.
Tak że dotykałam ich problemów,
tak,że prowadziłam ich za rękę.
Z wszyscy,inni,normalni,
Z tak jest,taka jest prawda,takie jest życie
zeszmaciłam się jak oni
i urósł mi wstręt do siebie.
Byłam nie rozważna.
Weszłam po nich do bagna, w którym tonęli.
Ubrudziłam błotem skrzydła.
Omal sama nie utonęłam.
Nie zostawię ich.
Na pewno nie.
Nazywacie mnie szaloną?
Ja wam pokarzę jak szalenie was kocham.
Autor