Już tyle lat wyprowadzasz mnie codziennie – z równowagi. Łudzisz bezustannie że gdy przyjdzie czas, to - choć „ślepy” – będę gotów do lotu. Raz spojrzałem głęboko w Ciebie i nigdy już wzroku nie odzyskam. a Ty wierzysz….
Oboje wiemy że latać umiem lecz czegoś innego mi brak. Nie – nie odwagi i nie determinacji, Kolumba który – choć „ślepy” – popłynął. Sączysz to we mnie między kolejnymi lekcjami. Co innego czyni mnie kaleką. to nadzieja…
Więc uczysz mnie cierpliwie. Jak być wolnym – w niewoli. Jak być blisko – na ściągnięcie sznurka, Jak mam – choć „ślepy” – patrzeć ze spokojem , na to co nigdy nie będzie moje. I trwasz pomimo. A może właśnie dlatego. to miłość…
Tak właśnie kaleczą mnie… Wiara – Twoja we mnie Nadzieja – moja na coś więcej i Miłość… te trzy. Z nich zaś najdotkliwsza jest Miłość.
lipiec 2014 (do obrazu Antoine Josse „Korepetycje” )