Inspirowane obrazem P. Breughla Młodszego pt. „Dobry Pasterz”
Nagły syk spośród zarośli ludzką moc zniewala, - kły głęboko w miękką tkankę wbite, Tak oprawca swą ofiarę od życia ocala, Słowo milknie pod silnym szczęk uchwytem.
Lękiem już tylko ostatni wysiłek obrony, Ból wątpliwym akordem istnienia, Spieniona krew napływa do przerażonej głowy, Źrenice nabrzmiałe czernią, dowodem zwątpienia.
Próżno uniesione ręce - gestem uległości, Krew spragnioną bestię swą słodyczą syci, Sam wysłannik mroku tak by się ugościł, Gdyby wcześniej do podziemi powróciły wici.
Lecz, kto ciałem się nie żywi – duszy oczekuje, Która lekko w grunt nicości wsiąka, Wszak istnienie poświęcone najlepiej smakuje, Gdy w imię wyższej racji człowiek sam je odda;
Krzykiem mistrza odstraszeni – pierzchają uczniowie, Nikt go nie znał, nikt nigdy nie słuchał, Niech więc ginie upodlony – człowiek! Ku przestrodze ducha.
Tylko ziemia przelaną krwią zrudziała, Wchłania przemilczany tragizm chwili, Las wisielców od współczucia się wzbrania, - nie będą straceńcy ofiary czcili.
W dali zarys dumnie trwającego miasta, Kogóż wzruszy obca chwila trwogi, Ważne tylko, by kult horyzontu wzrastał, Cóż, że w cieniu bestii o spojrzeniu złowrogim.
O zmroku – ciało już zastygłe, Wiatr zamknięte powieki chłodem trąca, Ocaleni – snują spojrzenia bezmyślne, Choć każdy czeka – na swój własny koszmar.