i znów mogę wyjść z cienia by zaczerpnąć trochę ludzi wiszących mgłą na wietrze - tak często splątanych z oddechem kruchością pajęczych nici na których tylko śmierć zagra słodką melodię przemijania
jeszcze pachnę snem choć krew pod skórą płynie już nie-wbrew a powieki rozkwitają bezbarwną lekkością uniesień
dzielę się milczeniem bez-powrotnością wynaturzeń dotykając waszego braku i przeliczam was by przekreślić wszystkich
drę pustkę biel gęstniejącą woskiem w obumarłych światłościach gdy bólem zdzieracie gardła niczym buty na kamieniach z serc.
Odniosę się do wszystkiego - to jeden z 'lepszych' komentarzy, jakie mogłem przeczytać - dziękuję Ci za niego. Czekanie ma dwa oblicza. Jednego z nich nie potrafimy znieść lub, co wydaje się bardziej powszechne, nie chcemy znosić. Pragniemy tu i teraz, nie zważając na konsekwencję i wymiar naszych potrzeb - Ty pragniesz inaczej. Nie powinnaś się przed niczym chować albo deprecjonować swoich metafor i porównań. Każda z nich jest odzwierciedleniem konkretnego spojrzenia na rzeczywistość. Można przeczytać człowieka wbrew (jego woli i intencji), a odkryć sens, który on sam raczył przeoczyć. Ktoś, kto nie próbuje rozbierać każdego ze zdań na atomy, odnajdywać pomiędzy literami drżeń serca - nigdy nie dotrze tam, dokąd chciał zabrać go autor. To jeden z większych mankamentów dzisiejszych interpretacji. Żyj w niej dalej, bardzo mi to pochlebia.
Warto czekać. Warto wyłączyć ostrą muzykę. Warto zasiąść z herbatą przed ekranem wyciszając się, rozpocząć dryfowanie na falach Twoich myśli. Niesamowity wiersz. "Mogę wyjść z cienia; by zaczerpnąć trochę ludzi..." przed tym zdaniem chowają się wszelkie moje prace. Niesamowite. Wymowne. Wielowymiarowe. Cudowne. Zaraz wypiszę wszystkie najpiękniejsze epitety, choć wiem, że najbardziej warto powiedzieć po prostu, że żyję w Twojej poezji.
Fakt, czekanie jest cholernie irytujące. Dobrze jest zatem mieć jakąś alternatywę... ujście dla niespożytkowanej energii. Gdzieś trzeba przecież wypłynąć. :)