Gdzieś nad Wiślańskiej krainie Chłopak zakochał się w dziewczynie Następnie się z nią zaręczył Trochę się w zaręczynach pomęczył
Potem przyszedł czas zaślubin Bo chłop bardzo „to” robić lubił Teraz już po kilku laty Nie starcza mu wypłaty
Bo co drugi dzień pije A co trzeci dzień żonę bije Dzieciaków piątka i szóste czeka A dwójki dzieci On się wyrzeka
Ale co każdą niedzielę Pojawiają się w kościele Po pięć złotych każdy rzuca na tacę By się nie wydało, że mąż ma kiepską pracę
Żona w słonecznych okularach i kapeluszu Mąż pod krawatem w marynarce pełen animuszu By już po niedzielnym obiedzie Nawalić się i Jej ile wlezie
A gdy tak dłużej po mieście mąż się snuje To biedną zostawioną żoną sąsiad się opiekuje Oto tak mija czas nad Wiślańskiej krainy Tak oto wygląda życie niejednej Polskiej rodziny
Tak w rzeczy samej bywa bardzo często,dla świata pozory a za zamkniętymi drzwiami koszmar dnia codziennego,i żal że tak nisko upadamy,nie daje to dobrego wizerunku dla nas ludzi,a przecież można życ inaczej bo to my o tym decydujemy jakie będzie nasze życie. pozdrawiam i życzę miłej niedzieli
A czymże jest fakt naszego istnienia, jak nie zaprzeczeniem rzeczywistości...?
Ludzką głupotą jest to, że biorą się za związki, wcale się nie zając. Wypiją razem drinka, odbędą jakiś stosunek płciowy(bo w wykonaniu większości nieszczęsnych osobników podających się za ludzi, kochaniem się tego nazwać nie można- zbyt piękne to słowo dla takich czynności!), i lecą przed ołtarz. A potem tak kończą, o. Na swój sposób to sobie zasłużyli.