Gdy wiatr na duszy firankach ostatnią melodię zagra, i delikatnym tchnieniem ostatnią łzę osuszy, biedne zmęczone serce w podróż ostatnią wyruszy
Nie będzie przy nim nikogo, choć za nim tyle oczu osnutych żałobą. I nic ze sobą zabrać nie będzie potrzeba, Prócz jednego wspomnienia błękitnego nieba.
I jeszcze tylko światła ten maleńki promień, Co przeprowadzi cichutko przez dolinę wspomnień Twoje samotnością przekreślone serce, I świt co będzie tlił się w zgubionych dni iskierce.
Lecz nim stanę przed Panem na progu domu mej duszy Chcę, by ostatni szept wiatru łzy na ziemi osuszył, By Bóg promieniem jasnym tęczę namalował Dla tych, którym po mnie pozostaną te słowa.
Nie da się słowami opisać wywołanych emocji... Nie da się żadnymi słowami chociaż w minimalnym stopniu oddać tej tęsknoty, tego bolesnego piękna... Będę tutaj wracał i wracał... Do tych przepięknych metafor, wzruszających momentów, poruszających serce do głębi... Madziu, jeśli kiedyś wydasz te wiersze w postaci drukowanej, pierwszy ustawię się w kolejce...
Może chociaż muzyką w pewien sposób wyrażę... i szczerymi łzami, które płyną po mym policzku teraz...
Niesamowite... Jak tak dalej cudownie będziesz pisać, to zupełnie będę żyć na bezdechu :) Ale uwielbiam Twoje słowa. Nosi w sobie piękno i umieć je odkryć.