dotykam śniegu nim przesiąknie nagą mgłę ulotną przystań nieporadności w dłoni - ciepłej i zimnej
przedarci na dwa kąty uczymy się malować w oku lęk razem to jacy nie jesteśmy
zgasł dar dostrzegania ukrytej w złocie wartości pełni obcej tajemnicy zatrzaskujemy się w szarość wyziewaną przez pokaleczoną skórę chodników - puste fotografie poza niepokojem dwa końce za nami nowy początek