Dorwał się w końcu do jej twarzy i zdarł jej skóry kawałek z buzi, o jej obdartych ustach każdy marzył całować je pragnął i lubił. Skóra już schodzi prawie cała, twarzyczka jednak nadal prześliczna, mimo że krwią lśni oblana, jej nosek, oczka i część policzka. Słychać ból jej i cierpienie, krzyczy i jęczy jak Demeter samotna, bo drzemie w niej wielkie pragnienie, lecz miłość jest taka ulotna. I umarła ona, nieodziana, jej twarz czerwona śmiała się i płakała, bo pragnął jej, lecz ślepa była, i Pani Śmierć jej żywot skończyła.