Czuję strach o dom niestabilny i pusty ten, który chciałam stawiać swoimi uporem i marzeniami do fundamentów już burzony niestałością , do cna spalony gniewem
Przez otwarty dach chciałam oglądać gwiazdy, ich światło noc nam oświetlające w dni chłodne od niepewności i rozgrzane pragnieniem
I choć deszcz kapałby nam na głowy, choćby wichura rwała włosy i rozpraszała myśli nie bałabym się stać trwale z Tobą - bylebyś za rękę trzymał
Na tym piasku, który został po zgliszczach wybuduję sobie schron samotny, co wiatrem targany choć przez chwile przed życiem osłoni i zapał ostudzi