Menu
Gildia Pióra na Patronite

Październikowa Węgierka

Czasem Bogu udaje się ulepić,
Człowieka dobrego, jak dobrą jest,
Październikowa śliwka węgierka.

Bo nie da się zarzucić cokolwiek
Październikowej śliwce węgierce,
Gdyż jest niewysłowionym dobrem.

Stała się smakiem najdoskonalszym,
Nawet wtedy, gdy jest już od słońca,
Trochę przymarszczoną pobrużdżoną.

Dzielnie przeżyła prawie przymrozki,
Kiedy jej kwiat miał ledwo godzin kilka,
Kiedy z kwiatu wyłonił się owoc.

Przetrwała wielodniowe deszcze
Maja i czerwca, o głodzie słońca
I o prawie lodowatym wietrze.

Nie zmogły jej owady pragnące
Zagnieździć w niej obcego, czyli
Larwy swojego śmiercionośnego potomstwa.

Wreszcie cudownie obroniła się
Przed atakiem niszczycielskich bakterii
I po prostu rosła w barwę, kształt i smak.

Miała szczęście zrodzić się na szczycie,
Najsmaczniejszego drzewa w ogrodzie,
Więc nie została dżemem we wrześniu.

Miesiąc jeszcze nabierała słodyczy,
Tej jednej jedynej takiej, że brak słów,
I konsystencji i koloru swoich mięśni.

W poniedziałek wreszcie dojrzał ją ogrodnik
I zerwał, podzielił po połowie i połowę,
Podarował ukochanej ogrodniczce.

Już wiesz czytelniku kim jest człowiek,
Który Bogu udał się i jest cudowny,
Jak cudowną jest październikowa węgierka.

filutce

297 780 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!