cichy szept zduszony płacz za dnia twardy jak głaz w samotności czterech ścian topisz lęk w butelce wina by uciec od myśli natrętnych o tej co była smutek i żal gorączka serce trawi bezustannie lecz lekarstwa brak
już świta kolejna bezsenna noc z półki ściągasz maskę by grać jak każdego dnia