Przebudzenie...*
Było już naprawdę ciemno.
Mrok nocy okalał duszę.
Tęcza umierała ze mną.
Opadły skrzydła ze wzruszeń.
Na dno rozpaczy już spadło
życie. Z żalu za sercem moim.
Do snu wiecznego się kładło,
wśród próżnych ludzkich powoi.
Zdawało im się przez chwilę,
że w tej ceremonii cichej
zamilkły serca motyle.
By je pokochać – zbyt liche…
I nagle wśród mroku duszy
zapłonął zarys dwóch dłoni.
Nienawiść ludzką pokruszył,
znów budząc puls na mej skroni.
Zebrały kolory tęczy
i skrzydła ubrały w puchy,
te dwie ukochane ręce,
dzwoneczek tuląc zbyt kruchy…
I znów zapłonęły świece,
blisko, choć ciągle w oddali.
Kochanie… Ja nie chcę więcej,
prócz słońca, któreś zapalił…
*...dla Ciebie...
16 938 wyświetleń
143 teksty
58 obserwujących