Być... przewodem, po którym płynie Twój prąd. Czuć ciepło i elektronów bieg. Płynąć i płynąć cały czas przed siebie, wiedząc, że będziemy razem w siódmym niebie.
Być... rezystorem, rozkoszować się Twym oporem. Pomagać Ci zmieniać humory, skoki napięcia w ciepło po nas biegnące - jedność niosące.
Być... kondensatorem ładującym się Tobą. Takim, który nic więcej nie potrzebuje, bo czuje Twe natężenie i napięcie.
Być... biegunami różnoimiennymi, zawsze się mocno przyciągającymi. Rozkoszować się magnetycznym polem. Nie dać się zakłócić pokusami zła, niechaj sam Bóg o nas dba.
Być... cewką Tesli. Pomimo odległości i braku łączności zapalać lampy mocą swą. Wywoływać zachwyt tą niezwykłą chwilą, sprawiać by każdy jak w Księżyc wpatrzony oglądał niczym zarażony nasze zbliżenie.
Być... generatorem kręcącym się bez końca. I lepiej i mocniej świecić uczuciem, rozpalać dni strachu i nocy -by nikt nie musiał szukać pomocy.
Być... wiecznym obwodem. Nie psuć się wcale, działać bardzo trwale. I w koło i w kółko pulsować do siebie. Zginąłbym bez Ciebie.