... bo jesteś tak naturalnym bytem Jak dla rzek oceany i morza, Dla biegunów polarna zorza - Dziecięcym wręcz zachwytem
Nad obłędem schwytanym przez oczy Co niczym potwór się kryje i rozwija, Żywiąc lękami powoli zabija Rozum - jak alkohol mroczy.
To wszystko twoja egzystencja: - kreatura żywiąca emocjami - - przemieszczać różnymi wariantami po miłosnej tkance - intencja.
To nie horror lecz bajka o sumieniu I równie piękna jak obrzydliwa Ukrywa się bestia wstydliwa Nie dając odetchnąć zdumieniu
I nie ma czasu na myślenie, Trzeba czym prędzej uciekać Lub stawić czoła i szczekać Na przerażenie
Jak pies niedoinformowany Że jego czas się zawiesił, Na ewolucji drabinie powiesił W obroży człowiek zmutowany.
* * *
Utwór ma wiele nie powiązanych ze sobą inspiracji Choć tutaj ciągiem je zamieściłem zszywając ze sobą Niczym szalony, nawiedzony naukowiec, tworząc Istotę, która nawet w nim - jako ojcu - nie wzbudza Przyjemnych uczuć - ba! - grozę i odrazę? Dr Frankenstein? Nie, ta operacja jest o tyle przerażająca Bo przeprowadzana bez pytania, zgody i znieczulenia Na żywej ludzkiej istocie, sobie, tobie, was...
Dziękuję za uznanie :) I tego "daje do myślenia" się w nim boje bo nie wiem i nie jestem w stanie nawet odgadnąć jakie myśli może nasuwać. Mogłem w trakcie jego pisania, zanotować sobie na marginesie o co mi w nim chodziło, heh. Teraz będę zdany na was :)