błękitne niebo spogląda w moje oczy i obłoki daremnie szukają odbicia szklanych sosen spod wiatru wynurza się światło mknie poprzez przestrzeń dodając niedopowiedzeń w załamaniach jestem
niedzisiejsza niewczorajsza którędy iść żeby droga była prosta dom na skraju serca woła ja oddycham i oddechem się zachwycam
zaprzestań siły nie starczy potrzeba nam pracy i innych słów wieczność da się oszukać poprzez małe kroki wgłąb innej wiary wiem nie winię nikogo jestem na obrzeżach miasta latarnie świecą tylko mi znanym światłem naświetla się obraz przestrzeń nigdy nie była tak przyjemnie mała odpowiedź tak niewyszukana