Błądzę pomiędzy Twoim uśmiechem a moją naiwnością Duszę się każdym dniem z Tobą a dniem bez Ciebie umieram Moje oczy chcą Cię widzieć A jednocześnie cala na siebie krzyczę Bo jak można być taką popieprzoną masochistką Kiedy każda myśl o Tobie Odrywa kawałek mojej skóry Kiedy nawet krew zna pojęcie smutku I cała mnie przepełnia Staram się trzymać pion idę wciąż prosto i dźwigam uśmiech na twarzy Tylko moja dusza kuleje Między kolejnymi oddechami