Blade światło struchlałego księżyca Powróz lęku zaciskało na krtani Ściskałeś w dłoniach krwawiącą tajemnicę Ty Bóg-Człowiek pocałunkiem zaprzedany
Jakim bólem wypełniony był ten kielich Ręką Ojca do ust Ci podany I jak bardzo drżało Matki serce Gdy szeptałeś : "Twoja wola niech się stanie"
Milczało niebo, które uklękło przy Tobie I ta cisza w której krzyczało zwątpienie I kłamstwo straży jak pieczęć na grobie I ta Miłość której nie da się przytłoczyć kamieniem
samotny krzyż na rozstaju dróg pod nim Maryja z bolesną twarzą jakby mówiła cóżeś uczynił człowieku swa małą wiarą i czemu wciąż przybijasz Go do drzewa wiecznego konania