Będzie co ma być, ukochany synu. Dziesięciolecia odległe przeminą, Słowa ucichną, obrazy spłowieją, Dzisiejsze pestki jabłonie rozsieją. A kiedy moje zamglone wiekiem oczy Przestaną bezsilnie tęsknotą broczyć, Z zagraconego strychu siwej strzechy głowy Obraz wędrującej kropli wyjmę kolorowy. Ty żartowałeś, a ja się śmiałem, I z Bilbo szedłeś na spacer poprzez trawę. Wtedy słuchałem twojego głosu I dziękowałem za całe bolesne życie losom. Przy kubku herbaty, jak kawałek ciasta Złożyłeś plany na przyszłość jasną. Na mojej twarzy, lśnienie okien domu, Gorąca łza, nie mówiąc nikomu, Jedną wilgotną linię namalowała, W której zmieściło się szczęście całe. Będzie co ma być, zegar gra bez nut. Zagubiona łza do końca świata tu, W gęstej trawie łąki, z kotem na smyczy. Jej szklisty blask w mroku ciągle będę liczył, W końcu i czas w ciszy samotny spłynie. Tylko ta jedna łza, a my w niej, nie minie.