bardzo zwiewnie przywoływać z daleka na pamięć niedokończone rozdziały wiązanki zbóż na wietrze na plecach chłód poranka chmury w sianie pogodne twarze rozczochrane brzozy z korą jak papier białą
spotykaliśmy się na polach w oddechu sierpniowego słońca wieczorem zatopieni w tonacjach pomarańczy głębokich cieniach dębów i hamakach
nocą wyczekiwaliśmy powrotu długą drogą do wrót świata znanego tylko z opowieści siwobrodych staruszków ludzi o dziwnych imionach rzemieślników stojących we mgle przy drogach chowających w zakamarkach wysłużonych okryć ostatnie nowiny
niekiedy w jakimś zagubieniu szukając wyjścia z labiryntu odkrywanych krain przenosiliśmy się z bagażami ciut dalej