Menu
Gildia Pióra na Patronite

coś tam, coś tu, o fermentacji młodzieńczego bezlotu

A jednak,
naleŻycie odbierać.
Tym samym,
pobrać wykształcenie-
przystosowanie obojętnościowe.

Samotność,
samemu na złe drogi schodzić.
Niesamotność, tłum
ocierający się o dusze,
spojrzenie opatrzone znakiem
krzyża.
Zakreślone jak odpowiedź,
test na człowieka -
oblewany.

Kolejne życie z rzędu,
pierwsze z brzegu,
ostatnie w kolejce.

Mięso było na kartki,
ja jestem na papierosy i papier.
Jeśli nie doczekam się początku,
spróbuję przynajmniej dotrwać końca,

a wtedy, z innej gliny ulepiony,
nieczłowiek, niebóstwo, adekwatny
do sytuacji, zmięknę na widok deszczu.
Byle suchość w ustach była dramatem
cięższym od powodów tej suchości.

Zapadam się pod ziemię,
dlatego nie wypada już mówić.
Glina uszczelni usta, zatka przełyk.

Do twarzy mi w sińcach. Umarlaki
tak lubią, całować się w zniczach,
na parapecie kościoła.

Nie lubię, gdy kobieta rozchyla, wolę rozkład.
Biodegradacja sprzyja płomiennej miłości,
trzeba kochać nim przegnije, ona, on.
Trumna, wewnątrz której zostało kilka westchnień
do pustek butelki pełnej życzeń.

Dżin się skończył,
został tylko to nic.

108 wyświetleń
8 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!