Kontynuacja przygód dedektywa na emeryturze Billa Hodgesa jest opowieścią z jednej strony zupełnie inną niż „Pan Mercedes”. Z drugiej zaś można znaleźć szereg analogii.
Podobieństwa to na pewno:
- zły bohater, który zabija na poczatku powieści, a później poznajemy jego dalsze losy aż do wielkiego finału,
- postać Billa Hodgesa, który pojawia się razem z przyjaciółmi Holly i Jerome jako dobrzy bohaterowie.
Są też różnice:
- w „Znalezione nie kradzione” poznajemy historię z lat siedemdziesiątych i z lat współczesnych,
- pojawia się motyw literacki (znany pisarz na miarę J. D. Salingera), a także motyw majątkowy (skarb),
- postać Pete'a jako spoiwa całej historii,
- sam dedektyw pojawia się w książce bardzo późno, tak jakby to nie był drugi tom cyklu opowieści o nim, jakby wystąpił w książce gościnnie.
Podobieństwa i różnice skłaniają mnie do stwierdzenia, że jest to jednak książka zupełnie inna niż „Pan Mercedes”. Na pewno warto po nią sięgnąć, niemniej warto liczyć się z tym, że S. King bardziej przedstawia nam kolejną swoją historię niż kontynuuje serial o Billu Hodgesie. Co niewątpliwie działa na jej korzyść oraz zachęca do sięgnięcia po trzecią część trylogii.