Menu
Gildia Pióra na Patronite

Dobrzy i źli

PetroBlues

PetroBlues

„Zupa. Znowu ta cholerna zupa. Tak bardzo mam ochotę na schabowego a znowu tylko chuda zupa. Nic innego nie pozostaje, gdy brak funduszy.” - Tylko ta jedna myśl kołatała mi się w głowie, gdy walczyłem ze sobą, by w końcu podnieść się z wyrka. To była Sobota, jak każda inna. W końcu wstałem, podrapałem się po tyłku, naciągnąłem domowy obdarty dres i poczłapałem do kibelka, by choć trochę doprowadzić się do porządku. W takie dni nie chce się kompletnie nic. Wkurza każdy dźwięk dobiegający z klatki schodowej. Człowiek najchętniej zakopałby się pod kołdrą i obudził za tydzień. Trzeba jednak zaniechać ten błogi plan, gdy komuś obiecało się pomóc w przygotowaniach z matmy do matury, a ktoś inny liczy na szczerą rozmowę przy piwie o tym jak posrane jest życie. Gdyby mnie jeszcze było stać na to piwo...

Stanąłem nad kuchenką i podniosłem pokrywkę od garnka, by powąchać zawartość.
- Chyba jeszcze świeża. – przebiegło mi przez myśl.
Sięgnąłem po ulubioną miskę stojącą na suszarce, gdy przeraźliwy łomot do drzwi sprawił, że aż podskoczyłem. Spojrzałem w judasza i spostrzegłem, że to kumpel z którym miałem się spotkać trochę później. Otworzyłem i to co zobaczyłem zadziwiło mnie jeszcze bardziej niż jego niezapowiedziana wizyta. Facet stał w samym podkoszulku, był przemoczony do suchej nitki, dygotał na całym ciele i ledwo składał zdania.
- W…w…wiesz co ona zrobiła?! – Bąknął.
- Pogięło Cię?! – Ryknąłem nie zamierzając go słuchać. – Jest dwadzieścia stopni mrozu! Chcesz zdechnąć na zapalenie płuc?!
Jednym szybkim szarpnięciem wciągnąłem go do mieszkania. Poczułem woń alkoholu i zauważyłem, że delikatnie się chwieje.
- Jesteś nawalony. – Stwierdziłem.
- Ty też byś się schlał na moim miejscu. – Mruknął, gdy zdjął ubranie i trochę się ogrzał.
- Dobrze już dobrze, ale dlaczego łazisz półnagi w taki mróz i dlaczego do cholery jesteś cały mokry?!
- Wywalili mnie z mieszkania na śnieżycę i nie dali nawet bluzy. – jęknął.
- Wywalili Cię z Twojego mieszkania? – Nie umiałem pojąć.
- Tak, bo poprosiłem ją o rozmowę sam na sam – zaczął, – poszliśmy do drugiego pokoju, sami, bo w domu było trochę ludzi po wczorajszej imprezie. Zaczęliśmy rozmawiać, trochę się pokłóciliśmy, była wściekła, zaczęła mnie okładać pięściami. Złapałem ją za nadgarstki i chyba trochę zbyt mocno popchnąłem ją na łóżko. Zaczęła wrzeszczeć, ludzie się zbiegli, a ona im wmówiła, że ją szarpałem, że uderzyłem, pokazywała im rany na rękach, a przecież to oparzenia z pracy. Ona pracuje w pizzerii na kuchni, tam się to często zdarza.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, nastała cisza. Szlochał jak małe dziecko. Znałem jego dziewczynę dłużej niż on sam. Przecież to jak ich zapoznałem na jakiejś imprezie. Miałem być starszym na ich weselu. Nie mogłem uwierzyć, że ona coś takiego zrobiła, chociaż nie raz miała swoje odchyły. Kłamstwa i manipulacja to najostrzejsze z zatrutych ostrzy.
- Nigdy bym jej nie skrzywdził…wszystko jej oddałem. – Pojękiwał co chwila szlochając na moim ramieniu.
- Prześpij się – przerwałem w końcu ciszę, - jak wytrzeźwiejesz to przejdziemy się tam i spróbujemy wyjaśnić sprawę. Jeśli się nie uda, to zabierzemy twoje graty i na razie zamieszkasz u mnie. Mam wolny pokój. Póki co, odpocznij.
Szlochał jeszcze dobrą godzinę, ale w końcu zasnął. Dziwnie się z tym czułem, bo i ona i on byli mi jak rodzeni. Wiedziałem, że on tez nie jest ideałem, ale wiedziałem , że ją kocha i nigdy nie podniósłby na nią ręki. Zresztą nie zrobiłby tego żadnej kobiecie. Miałem tylko żal do tamtych ludzi, że wywalili człowieka jak psa na ulicę, nie dając mu szansy nawet na jedno słowo wyjaśnienia. Tak się nie robi.

Bolą mnie kłamstwa, zawsze mnie bolały, ale manipulacja powoduje u mnie wręcz odruch wymiotny. Teraz to wszystko już historia. Gdzieś jest ona, gdzieś on. Nie ma już ich. Ona żyje pełnią życia manipulując nową grupę ludzi. Starzy znajomi nie chcą z nią gadać odkąd prawda wyszła na jaw. On nie potrafi zapomnieć. Snuje się przez życie szukając celu i próbując zabić wspomnienia kieliszkiem, który wciąż muszę mu zabierać spod nosa, by nie stoczył się na samo dno. W tym wszystkim nie pojmuję tylko jednego. Dlaczego ona mimo wszystko w jednej chwili zbudowała sobie nowe życie i bawi się w najlepsze? Dlaczego jej się wiedzie? Dlaczego on, który naprawdę kochał i być może nadal kocha nie potrafi wrzucić tego rozdziału do szuflady, zapomnieć i się odrodzić? Dlaczego to ci dobrzy ludzie zawsze cierpią?

48 158 wyświetleń
592 teksty
92 obserwujących
  • PetroBlues

    27 February 2013, 17:54

    Prawdziwa historia ukazana na mój bluesowy sposób. ;)

    Dziękuję za poświęcony czas i zapraszam, każda osoba czytająca moją grafomanię jest dla mnie na wagę złota:)

    Pozdrawiam:)

  • Papużka

    27 February 2013, 17:48

    Jakbym czytała prawdziwą historię.. a i zapewne takowa jest. Już to kiedyś komuś pisałam... Bohaterka opowiadania nigdy prawdziwie nie kochała... Jej "kocham Cię" musi być tak puste jak mój kubek po porannej kawie... Kolejne świetne opowiadanie w Twoim wykonaniu. Pochłonęłam nawet nie wiem kiedy. Częściej będę tu zaglądać.

  • Albert Jarus

    26 February 2013, 19:58

    ... bo mają serce, a zranione boli niemiłosiernie...

    świetne, ale chyba się powtarzam. Bardzo lubię Cię czytać. Wszystko ma sens, temat, bohaterów... nie jest krzykiem wyrwanym z wnętrzności... Jest pełne emocji, ale emocji, które chce się zrozumieć i rozumie...

  • WilceeQ`

    25 February 2013, 15:47

    Zapraszam ponownie :D Chyba jednak lubię taki sytuacje ;)

    Właśnie stąd moje przywołanie tejże siatki - bowiem zabija motyla.

  • PetroBlues

    25 February 2013, 15:45

    Wilczek, nie narzekaj, była prawie 11sta i przecież wpuściła mnie i Twoja babcia i Twoja mama:P Wyglądałaś ślicznie tuż po przebudzeniu:) Aha, dzięki za litr pysznej herbatki:P

    Hmm, owszem, ale siatka też może uszkodzić skrzydełka...

    Doroto, te odróżnienie chyba jednak nie jest takie proste...

    Pozdrawiam ciepło dziewczyny:)

  • WilceeQ`

    24 February 2013, 23:29

    Otóż to! OTÓŻ TO! Nie wchodzi się tak nikomu, bezkarnie do pokoju! Czasem niektórzy chcieliby pospać! Ja rozumiem pod kołderkę się wsunąć, spać razem - ale nie budzić o 10 rano! ;p
    (to tak dobiegając a zarazem zaczepiając o temat)

    Przechodząc jednak do sedna - prosto, zwięźle, na temat.

    Odpowiadając na pytanie.
    Czemu cierpią? Ponieważ są zbyt łatwowierni... Zbyt wiele chcą poświęcać dla innej osoby. Ich własne dobro - zabija, bowiem mało jest istnień jakie pojmą ich stan ducha i pokochają go (w jakikolwiek sposób) przymuszając ich do wieczności z pewnością - że mają gdzie wracać.
    Dodatkowo...
    Czy siatka, nie zawsze była zawsze przeznaczona dla delikatności motylich skrzydeł?

    Pozdrawiam ;)

  • PetroBlues

    24 February 2013, 21:15

    Ja już dwa byki znalazłem, a wy nic nie mówicie:P

    No właśnie, na te najważniejsze pytania często brak odpowiedzi...

    Dzięki wszystkim za przeczytanie, dobrego wieczorku:)

  • LiaMort

    24 February 2013, 19:59

    Kłamstwa i manipulacja to najostrzejsze z zatrutych ostrzy. podoba mi się to zdanie. ;)
    a co do ostatniego pytania... też chciałabym wiedzieć.

  • taktojax

    24 February 2013, 19:54

    Bo dobrzy ludzie zawsze oddadzą wszystko. A później zastanawiają się dlaczego ich za przeproszeniem wydymano .
    Ją pomimo wszystko cieszę się z takowego stanu ducha.