Jakie te życie jest czasem chore i zagmatwane... Stare miłości, kochanki, jednorazówki (ach, jakże kocham ten wyraz!)... Jak bardzo próbujemy usprawiedliwiać kalectwo własnej duszy. Niemożność świadomego decydowania i przywiązywania się do jednostek, a nie konkretnych emocji i pragnień. A potem żyjemy w kłamstwie. Ukrywamy jedno przed drugim i nie ma w tym ani krzty szczęścia. Tylko jakieś zezwierzęcenie. "Istnieje bowiem pewna granica..." - że tak sobie pozwolę coś zacytować. :)
Jeśli chodzi o tekst - naprawdę ładnie napisany. Jeśli miałbym porównać go ze wspomnieniem innej Twojej twórczości, to wydaje mi się zdecydowanie lepszy. Bardziej dojrzały, bardziej przemyślany.
Albercie, Lauro... Oni i tak nie będą razem. Cieszę się, że wam się podoba, bo miałam pewne problemy z napisaniem tego rozdziału, ale widzę, że nie wyszedł najgorzej. Dziękuje.
Nie! Sebastian jest głupi! To po takim czasie uświadomić sobie że druga osoba jest coś warta?! No sorry, ale liczenie że ta osoba będzie jak debil czekać??? NIE! Aśka powinna się cenić, co z tego że on był jej miłością- nie był jej wart i tyle. Nie che żeby byli razem.
Wiesz... niesamowicie wciągnęła mnie ta historia. Zaczynała się dość banalnie, ale teraz... Dobrze piszesz, aż nie mogę się oderwać. I tak jakoś już czuję, że się jej nie uda z Sebastianem... a tak bym chciała.
Świetne, niekonwencjonalne choć historia wydawała się zaczynać jak wiele innych. I tak bez końca z możliwością swobodnego pływania po tym co dalej... No pięknie, cóż więcej dodać operujesz słowem jak wybitny chirurg skalpelem