Menu
Gildia Pióra na Patronite

Szóstego

Radek Ziemniewicz

Radek Ziemniewicz

http://www.youtube.com/watch?v=HAqhftdWxi4
Z początku nie wiedziałem, gdzie jestem. Miejsce sprawiało wrażenie pięknego, ale nie mogłem być tego pewien - nie przypominałem sobie podobnych miejsc, ani żadnych innych - nie miałem porównania. Pierwsi odważni, a może niecierpliwi, zaczęli osuwać się powoli w dół. Staliśmy rzędem na szczycie lub w innym momencie w drodze na szczyt, za plecami mieliśmy nieodkryty teren, może płaski, może dalej wznoszący się. Na razie liczyło się to, co było przed nami, a konkretnie przede mną - droga w dół.

Później kołatała mi w głowie myśl, że wiem, gdzie jestem. Jednak teraz w prosty sposób potrafię ją zanegować. Zacząłem osuwać się we własnym tempie. Po drodze spotkałem osuwającego się brata. Gdy tylko rozsmakowałem się w radości, brat pozostał w tyle i już go nigdy więcej nie widziałem.

Było bardzo zielono, nienamacalnie. Pławiłem się wręcz w podróży. W kontrolowanym pędzie potrafiłem wybić się na jaką tylko chciałem wysokość. Byłem pewien, że mogę sięgnąć chmur.

Po tej beztrosce przystanąłem przed kłębiącą się pod nogami masą waty. Chmury? Byłem więc wyżej niż przewidywałem. Chmury takie, jakie sobie wyobrażałem, przysłaniały mi dalszą zieleń drogi. Zanurzyłem się w nich i spodobało mi się. To one stanowiły od tamtej chwili moją drogę. Kątem oka widziałem, że inni niecierpliwi, a może popychani, dali nura w tę białawą masę.

Nie będę próbował opisać szczęścia pływania w chumrach, bo nie znam tak pojemnych słów.

Badając te nowe tereny odkryłem, że pod chmurami wraca zieleń, którą mogę podróżować dalej. Lecz jeśli chcę, mogę też podróżować chmurami, a osiągnę i tak ten sam cel.

Osiągnąłem. Dobijając do brzegu wymieniłem z kilkoma popchniętymi, a może wyśnionymi, drobne uwagi na temat tej dziwnej sytuacji. Wyglądało to tak, jakby udało nam się przepłynąć tysiąc metrów w basenie, a na końcu czekałyby nasze rodziny z naszymi przyjaciółmi. Oni czekali na brzegu i klaskali, cieszyli się - nie, uśmiechali tylko. Też nie, mieli na wpół otwarte usta wygięte w grymasie uśmiechu. Nie przyglądałem im się, gdyż byli naprawdę obcy i spodziewałem się, że gryzą.

Wróciliśmy na miejsce startu, by popławić się jeszcze raz. Chociaż jestem pewien, że powrót nie zależał w żadnym stopniu od naszej woli.

Zauważyłem dziewczynę o gładkiej skórze, która miała obawy przed osuwaniem się. Była blondynką i była naga. Wtedy uświadomiłem sobie, że też jestem nagi. Nie robiło to żadnej różnicy, ale pamiętam odnotowanie tego faktu. Pomogłem jej, chciałem przekonać ją do szczęścia, które sam skosztowałem. Z początku się cieszyła. Autentycznie, nie jak ludzie u celu. Nie widziałem jej swoimi oczami, tylko obserwowałem nas z pewnej odległości. Taka to była radość.

To, co stało się później, jest niewyraźne. Wiem, że dziewczyna mnie znienawidziła. Osuwający się wraz ze mną zaczęli się grupować. Później się zaczęli nazywać. Nazwom dopasowywali symbole, dźwięki i barwy. Ci w grupie stawali im się bliżsi, każdy spoza grupy był dalszy. A przecież cała ta ceremonia opierała się wyłącznie na odległości fizycznej. Potrafiłem bez problemu wyobrazić sobie zupełnie odmienny skład grup...

Obudził mnie dopiero długi miecz wbijający się w bok jednego z przewodników grupy i wychodzący z jego szyi. Zapytał, czy mogę się już obudzić.

57 492 wyświetlenia
815 tekstów
82 obserwujących
  • sand

    13 May 2012, 18:57

    Jeśli to był sen, to chciałabym takowe pamiętać, tak dokładnie...
    wiem, że się da, lecz nie zawsze są tak w miarę pozytywne jak tu.

  • 11 May 2012, 18:47

    Surowy. Ale jest coś w tej surowości... bo nie mogłam się oderwać.

    Z początku przeszkadzały mi powtórzenia i wwiercało się w żebra "gdyż":
    - Nie przyglądałem im się, gdyż byli naprawdę obcy i spodziewałem się, że gryzą.
    - Staliśmy rzędem na szczycie lub w innym momencie w drodze na szczyt, gdyż za plecami mieliśmy nieodkryty teren, (...)

    Ale (jak już pisałam) kiedy dobrnęłam do końca to... nie miało to już takiego znaczenia, bo zastanawiało mnie, co będzie dalej?

    I proszę, nie każ mi długo czekać.

    PS Jak ja nie lubię konkurencji... Hehe ;))