Menu
Gildia Pióra na Patronite

Cień w mojej głowie

Sada

Sada

Wydarzyło się to 10 lat temu, ale pamiętam to, jakby zdarzyło się wczoraj.
Było lato 2004 roku, miałam wtedy 17 lat. Jak co roku od dwóch lat poszłam dorywczo pracować w piekarni, którą prowadził bliski znajomy mojej mamy. Nie miałam jednak pojęcia, że w tym roku moja przyjemna zazwyczaj praca, zmieni się w koszmar…
3 lipca 2004r.
Pierwszy dzień w pracy upłynął bez żadnych problemów. Jak zwykle umyłam naczynia, wyczyściłam blachy, zamiotłam podłogi i pomogłam trochę chłopakom w wypiekach. Te parę godzin upłynęło mi bardzo szybko, przede wszystkim, dlatego, że mój bliski przyjaciel zatrudnił się tam, jako piekarz…
4 lipca 2004r.
Jestem przerażona… Dziś rano, gdy zeszłam do piekarni drzwi były otwarte (zwykle to ja otwieram, reszta pracowników przychodzi później) a ze środka dobiegał niesamowity smród. Mimo iż ten odór przyprawiał mnie o mdłości, weszłam do środka i rozejrzałam się by znaleźć źródło tego zapachu. Zajrzałam we wszystkie zakamarki na piętrze i nic nie znalazłam. Stwierdziłam, że to musi dochodzić z piwnicy. Otworzyłam drzwi prowadzące na dół, zapaliłam światło i zobaczyłam, że na schodach odbite są krwawe ślady gołych stóp. Zakryłam nos i usta rękawem i zaczęłam schodzić do piwnicy. Gdy dotarłam wreszcie na dół ujrzałam tak okropny widok, że zaczęłam wymiotować. Ukochany pies mojego przyjaciela leżał z rozprutym brzuchem na środku pomieszczenia. Wszędzie były porozwieszane jego wyprute wnętrzności a na ścianie, krwią były powypisywane imiona wszystkich pracowników piekarni. Pod listom mniejszymi literkami było napisane:
Zginą wszyscy jeden po drugim.
Czym prędzej wróciłam na górę, wzięłam telefon i zadzwoniłam na policję. Przyjechali, zabezpieczyli dowody i po godzinie dokładnego przeszukiwania piekarni, wyszli.
Wszystko wróciło do normalnego trybu, ja wzięłam się za sprzątanie a chłopacy, (którzy zdążyli przyjść w trakcie zamieszania z policją) wzięli się za pieczenie chleba i ciast. Dzisiaj nie było nam już tak wesoło. Przez ten incydent z psem, atmosfera znacznie się pogorszyła…
5 lipca 2004r.
Rano
JEJ TU NIE MA… JESTEM TYLKO JA… TEN, KTÓRY ZABIJA…
Czy ja to napisałam? Fakt to moje pismo, ale… to przecież nie możliwe…
Za parę minut idę do pracy, miejmy nadzieję, że nie czekają na mnie tam żadne przykre niespodzianki…
Wieczór
Nie potrzebnie się łudziłam. Dlaczego on? Dlaczego?
Moje życie legło w gruzach, wczoraj pies mojego przyjaciela… Teraz on sam.
Nie potrafię zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Czemu ktoś mi to robi… Czemu ktoś zabija bliskie mi osoby…
6 lipca 2004r.
Rano
Nie spałam całą noc (przynajmniej tak mi się zdaje) nie mogłam. Cały czas myślałam nad tym, co się wydarzyło…
Wieczór
Dzisiejszy dzień w miarę możliwości upłynął dość spokojnie. Oprócz tego, że zaczęłam mieć paranoję i podskakiwałam ze strachu przy najmniejszym nawet, hałasie.
7 lipca 2004r.
Dzisiaj rano szef zadzwonił do mnie i powiedział żebym wzięła sobie wolne i odpoczęła parę dni…
14 lipca 2004r.
Po tygodniu przerwy wreszcie wracam do pracy. Właśnie szykuję się do wyjścia. Idę do łazienki i to, co widzę w lustrze przeraża mnie jeszcze bardziej niż widok martwego przyjaciela. Byłam cała umazana we krwi a w moich oczach zauważyłam czerwone ogniki. Po chwili w mojej głowie odezwał się głos.
- Ich już nie ma… Nie istnieją… Zniszczyłem wszystkich…
Zamknęłam oczy i pokręciłam głową. Po czym weszłam pod prysznic. Szybko się wyszykowałam i popędziłam do piekarni. Widok był przerażający. Sześciu piekarzy i szef tworzyło jedną groteskową rzeźbę z martwych zmasakrowanych ciał. Na ten widok zaczęłam wymiotować żółcią, a głos w mojej głowie znów się odezwał:
- Najpierw pies, potem John. W końcu wszystkich czeka zgon.
Złapałam się za głowę i zaczęłam wydzierać na całe gardło:
- Zostaw mnie w spokoju, czego ode mnie chcesz? Dlaczego ich zabiłeś?
- Nie ja ich zabiłem, tyś to zdziałała. Ja tylko pchnąłem cię do działania.
W tym momencie usłyszałam wycie syren policyjnych i poczułam, że tracę kontrolę nad swoim ciałem. Wszystko widziałam, wszystko słyszałam, ale nie panowałam już nad sobą. Moje ciało zaczęło uciekać, ale parę kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, w lesie, do którego lubiłam chodzić, policjantom udało się mnie dogonić. Złapali mnie, powalili na ziemię i zakuli w kajdanki. Wrzeszczałam jak opętana i wyrywałam się, ale bez skutku.

Parę dni po tym zdarzeniu stwierdzono u mnie schizofrenie i paranoję. Zostałam zamknięta w szpitalu psychiatrycznym na oddziale dla niebezpiecznych pacjentów. Spędziłam tam dwa lata. Po upływie tego czasu przenieśli mnie na zwykły oddział dla psychicznie chorych gdzie przesiedziałam kolejne siedem i pół roku. W miarę upływu lat objawy zanikały aż w końcu całkowicie zniknęły, i zostałam wypuszczona.
Przez pół roku nic się nie działo, lecz teraz czuję, że on znowu powraca. Cień z przeszłości, który odebrał mi wszystko, dom, rodzinę, jedynego przyjaciela… On powrócił i znów chce przejąć nade mną kontrolę…

443 wyświetlenia
5 tekstów
0 obserwujących
  • ewelli

    15 March 2015, 09:30

    Choroba niszczy życie ...Tekst przeczytałam myślę że warto było zajrzeć .Pozdrawiam