Menu
Gildia Pióra na Patronite

Stało się?

Spryciu

Spryciu

Widać go było jak na dłoni, stał tam. Bezimenny.
W koronie oszronionych drzew ciągnął z sobą małe płatki śniegu silny wiatr. W powietrzy było czuć charakterystyczny odór. Otaczała go dziwna, melancholijna atmosfera. Można to sobie tylko wyobrazić. On stał tam gdzie stoi, do dziś i postoi jeszcze kilkadziesiąt lat. Jest jak marmurowa kolumna, jak rzymski trakt. Nie zdawał sobie sprawy z wszechogarniającego chłodu. Miłość - była mu przytulanką, nadzieja - ciepłą kołdrą, a pożądanie podsycało płomień w pryskającym iskrami kominku.

W jego oczach widać było inny krajobraz. Ciepły wiatr porywał z sobą delikatne krople orzeźwiającego letniego deszczu. W około tworzyła się para z stygnących górskich kamieni. Wszystko to zalane było ciepłym światłem słonecznym wyłaniającym się zza delikatnych obłoków sunących podobnie jak rozlany budyń po krzywym stole. W dnie oka krzywą łuną mieniła się tęcza namiętności. On widział jak cały wszechświat wzbiera w nim i momentami przelewa przez jego serce jak gotujące się mleko.

Była dla niego jak dotyk zimnej wody na suche usta w upalny dzień. Miłości jego nie można by porównywać do rzeczy tak przyziemnych jak gruszki czy jabłka. Byłaby to czysta profanacja. Była jak dotyk boga, magia. Można by pomyśleć że Jest czarodziejem pozbawionym swych mocy. Nawet dziecko wie że dobra zabawa nie zależy od tego czy ma się zabawki. On wiedział. Czuł że pokochał.

Nic mu nie jest już w stanie przeszkodzić. Zrobił to co uznał za stosowne. Wielu mówiło mu: "Głupcze..." Nie rozumieli że on nie rozumie ich. On czuł, nie musiał rozumieć. Czuł to co uważał za stosowne, robił to co uważał za stosowne. Być może stawiał się w roli dyrygenta w filharmonii. Nie! Tylko oni dostrzegali to co chcieli dostrzec. Większość z nich to tacy którym można mówić po pięć razy, po dziesięć razy ale za jedenastym już w to uwierzą. Nie on. On nie wiedział. Uczucie wypełniło nie tylko jego umysł lecz i czyny.

Nie mógł on nawet przypuszczać że jego losem kieruje tylko przypadek. Istniało coś więcej. Coś co sprawiło że stoi tam nadal i będzie stać. W ponurym lesie zasypanym śniegiem do którego nawet wilki boją się zapuszczać na dłużej niż tylko na siku. Biedny czuwa dopóki, dopóty nie spełni się zapisane gdzieś wewnątrz jego ciasnego umysłu proroctwo. Proroctwo odbijające się w szklistej warstwie jego gałki ocznej.

Proroctwo zwiastujące nadejście odwilży w jego męczeńskiej duszy.

10 418 wyświetleń
118 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!