Menu
Gildia Pióra na Patronite

ZŁO

fyrfle

fyrfle

W Policji służyłem krajowi i narodowi przez dwadzieścia jeden lat. Przez te dwadzieścia jeden lat pracowałem w wydziale ruchu drogowego. Prawie nie brałem łapówek. Nie brałem łapówek prawie, bo czasem wzięcie łapówki jest koniecznością. Koniecznością ze względu na dobro systemu, dobro kraju, spokoju w narodzie, pokoju i samopoczucia wszystkich. Jest się w takiej nie innej grupie społecznej i zawodowej, więc uczestniczy się w takich nie innych relacjach międzyludzkich. Nie byliśmy świętymi. Byliśmy dla porządku i tego co słuszne. Nie byłem świętym. Byłem dla porządku i tego co słuszne.

Mówili, że byłem jeszcze lepszym malarzem niż funkcjonariuszem drogówki. Tak. W szkole policyjnej chwalili mnie za perfekcyjne szkice powypadkowe i genialne ich opisywanie. Tak miałem talent literacki. Czemu więc potem nie trafiłem do służb dochodzeniowych, tylko spokojnie sobie byłem w drogówce? Bo kręciła mnie ulica. Zwłaszcza od kwietnia czasami już służby na motorze. No i chęć zemsty za makabryczną śmierć kuzyna w wypadku. Malowałem im wszystkim obrazy po godzinach i nikt mnie nie ruszał. Wiedzieli, że robię genialne szkice i oględziny wypadków, to czasem angażowali mnie do najważniejszych spraw kryminalnych.

Tak było i w tamtym przypadku. Był lipiec. Miałem służbę od szóstej rano. Wyjechaliśmy z kolegą polować na wczorajszych kierowców. Po kilkunastu minutach zostałem z powrotem wezwany przez dyżurnego, abym pilnie przyjechał do bazy. W bazie, czyli w komendzie dyżurny powiedział mi, żebym wziął swój przybornik i pojechał do oddalonej o dwadzieścia kilometrów parafii. Po przyjeździe na miejscu zastałem komendanta i posła, którzy wyjaśnili mi, że na proboszczu chyba dokonano jakiegoś mordu rytualnego i żebym zebrał się w sobie bo widok jest okropny.

Proboszcz był przybity do wielkich drzwi prowadzących do wielkiej jadalni, w której pewnie wydawał obiady dla licznych swoich gości. Była to znana parafia i on był znany. Prócz nas była gospodyni, która znalazła martwego, praktycznie ukrzyżowanego proboszcza. Jego ramiona i nogi tworzyły jakby krzyż świętego Andrzeja. Miał rozcięty brzuch i wyciągnięte wnętrzności, które zwisały aż na podłogę. Tego nie było widać, bo zasłaniały to wnętrzności, ale miał wycięte genitalia, które były w jego ustach. Głowa też była przybita do drzwi przez czoło. Poprosiłem, że chcę mu się przyjrzeć bliżej. Komendant dał mi zgodę. Oni nie wchodzili ze względu na nieopisywalny smród. Zacząłem przyglądać się zwłokom i w kąciku ust, pomiędzy penisem, a wargami zobaczyłem kawałek folii. Domyśliłem się, że to koszulka foliowa i zaraz przyszło mi na myśl, że w koszulce jest list od morderców. Wziąłem pencete i powoli wyciągałem zawartość. Tak. Był to list.

List był od mordercy jak się okazało. Dwudziestojednoletniego ministranta mieszkańca parafii. Zabił proboszcza i w tak bestialski sposób potraktował zwłoki, bo był kochankiem księdza od dziesiątego roku życia. Proboszcz poinformował go, że chce aby ich związek zakończył się, bo znalazł sobie upodobanie z wzajemnością w pewnym dwunastolatku. List dałem komendantowi, a ten posłowi. Poseł zadzwonił do biskupa. Biskup kazał na siebie czekać. Zaproponowałem więc przejście do kuchni i poprosiłem gospodynię księdza o zrobienie wszystkim mocnej kawy. Zgodziła się, choć była w szoku, że podchodzę do zdarzenia kompletnie bez emocji.

Po godzinie przyjechał biskup i poprosił o milczenie. Podziękował nam i powiedział, że on się wszystkim zajmie. Wierzy, że dotrzymamy tajemnicy ze względu na dobro państwa. Potem rozmówił się z posłem i komendantem. Na końcu znów podszedł do mnie i powiedział, że otoczy mnie opieką i niczego mi i mojej rodzinie nie zabraknie.

Niczego mi i mojej rodzinie nie brakuje. Gospodyni i jej rodzinie też. Otwarłem też biznes. Biznesowi temu naprawdę wszyscy sprzyjają i bardzo bardzo biznes ten hula. Proboszcz został pochowany, bo niespodziewanie zmarł na zawał. Ministrant mieszka za granicą. Niczego mu nie brakuje.

297 780 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    30 September 2020, 14:01

    Dziękuję za komentarz. Coś w tym jest co piszesz.To jest jak w "Akwarium" Suworowa. Ale dbają o siebie i tych wobec, których mają dług wdzięczności. Pozdrawiam serdecznie i proszę o wstawiennictwo, aby moje teksty ukazywały się na ogólnodostępnej stronie.

    od yestem
  • 28 September 2020, 18:17

    "Niczego nie brakuje"... Czy rzeczywiście???
    Ilu jest ministrantów i nieministrantów, których "dobrodziej" nie zmarł na zawał, a ktoś zapewnia, że jeśli pisną słowo, to zabraknie im wszystkiego... albo już im rzeczywiście niczego nie brakuje???
    Smutne, ale to ważny temat, bo choć drgnęło w mediach, to nadal nic się nie dzieje i nie stanie się nic... aż do końca...
    Pozdrawiam.