Umieram sobie pomału, co dziennie, po tysiąc razy jednego dnia i jeszcze więcej w nocy. Za każdym razem gdy zdaje się, że jestem już tak blisko, że już prawie dotknęłam słodkiej wyczekiwanej nicości, że już prawie me serce zaczęło twardnieć by wreszcie móc zacząć przemieniać się w głaz - pukasz do mych drzwi. Nieświadomie ożywiasz wszystko to co miało już przecież wreszcie z krzyku przemienić się w szmer niesiony przez wiatr. Szmer który niebawem umrze. Nieświadomie na nowo zsyłasz na mnie już tyle razy przecierpiane bóle. Nieświadomie tak często jesteś zarazem mym ożywicielem i katem. Świadomie zarazem pragnę śmierci jak i tego byś znów zapukał do mych drzwi zanim ona nadejdzie. Świadomie me życie usłane jest paradoksem.
emocje są niewątpliwiemocne,ale sporo błędów, co psuje ogólny wyraz ponadto dodałbym to raczej do dziennika, bo trochę krótkawe i bez fabuły jak na opowiadanie mimo, to fajnie zaczyna się z Tobą przygoda... pisz więcej :) pozdrawiam