Menu
Gildia Pióra na Patronite

Bo on ma to gdzieś.

NancyAnna

NancyAnna

Ubrana była jak dama, piękne szpilki, granatowy żakiet, biała bluzka i ołówkowa spódnica. Wyglądała jak kobieta, która stara się o prace. Jednak Layla [czyt. Lajla] nie ubiegała się o pracę, to był dzień zakończenia szkoły, w której pełniła funkcję przewodniczącej. Prowadziła apel, bardzo się przy tym stresowała. Za chwilę miało być jej wejście, stała za kotarą z Davidem, który dodawał jej otuchy, był naprawdę kochany, byli ze sobą już trzeci rok, poznali się na imprezie u Nany – przyjaciółki Layli [czyt. Lajli].

I nadszedł czas ciemnookiej blondynki, właściwie jej zadaniem było rozdanie nagród najlepszym uczniom jej szkoły i pogratulowanie wysokich wyników, w innych szkołach jest to zadanie dyrektora szkoły, jednak nie w tej szkole, ta szkoła była inna – na serio. Nauczyciele byli wyluzowani, można było z nimi pogadać naprawdę o wszystkim, lekcje w większości to ciekawe dyskusje na dany temat, a na przerwach grała muzyka w której rytm wszyscy przyśpiewywali wesoło. Rozdanie trwało jakąś godzinkę i po sprawie. Layla nie czuła nóg, ręce jej się trzęsły, bardzo nie lubiła takich występów, były one dla niej za bardzo stresujące.
Spotkania w klasach z wychowawcami minęły szybko, nareszcie upragnione wakacje.
- Więc co robimy? – popatrzała na Nanę i Davida.
- Bo ja wiem, może jakieś lody. – zaproponował.
- A ja tam wolę ciastko. – rzuciła Nana.
- Więc idziemy na White Street, lodziarnia z piekarnią, mówisz masz. – uśmiechnęła się Layla.

Gdy szli główną Avenue 51th wesoło rozmawiali, śmiali się. David trzymał Laylę za rękę, od kiedy wyszli ze szkoły, bardzo ją kochał i okazywał to przy każdej okazji jaka się nadarzyła.
Doszli do kawiarenki, dziewczyny pierwsze złożyły zamówienie, Layla wzięłą lody miętowe z kawałkami czekolady, Nana poprosiła o sernik, a Dawid zamówił mrożoną kawę. Siedzieli, rozmawiali, po czasie do trójki dołączył Jeff [czyt. Dżef] – chłopak Nany, niedawno się poznali przez przyjaciółkę siostry Layli. Jeff zamówił sernik, mógłby być troszkę bardziej oryginalny, cóż, może chciał się przypodoba Nanie, albo na serio lubił sernik, usiadł przy stoliku i kontynuowali rozmowę.
- Przepraszam na chwilkę, zaraz wracam. – puścił oczko do Layli i wyszedł.
David zauważył na rogu małą kwiaciarenkę, która wyglądała raczej jak kiosk z gazetami, jednak w środku była pięknie przystrojona.
- Coś podać? – przerwał głos starszej kobiety.
- Czy mogłaby pani jakoś przyozdobi tą lilię? – spojrzał w kierunku stojących w wazonie lilii. Były to ukochane kwiaty Layli, mógłby kupić różę jak każdy chłopak, jednak przypomniały mu się słowa jego dziewczyny: „Róża?! Pff, każda dziewczyna może dostać różę, dlaczego to ona właśnie symbolizuje miłość, to oschłe i nudne. Ja uwielbiam lilie, za ich delikatność i oryginalność”.
- 2,50 – oznajmiła kobieta podają pięknie przystrojony kwiat.
- Dziękuję. – podał pieniądze, wziął roślinkę i wrócił do kawiarenki.
Layla siedziała sama przy stoliku zapisując coś w swoim pamiętniku, Nana i Jeff wyszli w czasie gdy Davida nie było. Layla spojrzała w stronę swojego chłopaka, trzymał on w ręku piękną białą lilię, która byłą przyozdobiona małymi srebrnymi kamyczkami zawiązanymi białą wstążką.
- To dla ciebie, pamiętałem o naszej rocznicy, 3 lata razem. Bardzo cię kocham, Layla. – wręczył jej kwiat. Ona rzuciła mu się w ramiona.
- Jesteś taki kochany, czasem mam wrażenie, że na ciebie nie zasługuję. – ucałowała go w policzek.
- Ja też coś dla ciebie mam. – wyciągnęła z plecaka MP3. – Kupiłam ostatnio, nagrałam twoje ulubione kawałki. – wręczyła mu paczuszkę z prezentem.
Siedzieli jeszcze jakiś czas razem, później David odprowadził Laylę do domu.

Kochany braciszek i zła wiadomość.
- Layla, a ty co cały dzień siedzisz w domu, WAKACJE, baw się, póki mama nie znajdzie ci jakiegoś zajęcia, korzystaj. – zaśmiał się Kris, brat Layli.
- Ha, ha, ha. Jesteś naprawdę zabawny, a ty co robisz w domu w takim razie?! No proszę, tłumacz się, masz czas. – odparła.
- Tak się składa, że wieczorem idziemy do Gondolier’s. – no to zamurował siostrę.
- Zabierz mnie ze sobą. – zrobiła maślane oczka.
Gondolier’s to świetna knajpka, w której organizują tańce w każdą sobotę. Layla zawsze marzyła, żeby tam się dostać. Był tylko jeden sposób – Kris.
- Nigdy nas niegdzie nie zabieracie. – powiedziała ‘wy’, ponieważ miała na myśli Krisa i Shawna [czyt. Szona], brata Nany. Kris i Shawn [czyt. Szon] byli przyjaciółmi, jak ich młodsze siostry przyjaciółkami.
- Zwariowałaś, nie dam się wystawić na pośmiewisko kumpli, ja i młodsza siostra na baletach, zwariowałaś. – odparł ze śmiechem. – Nigdy!
- Jeszcze będziesz o coś prosił, zobaczysz. – odparła.
- Ja ciebie?! O przysługę?! Piłaś coś?!
- Oj daj spokój, o której idziecie? – zapytała.
- Około 18, jak tak bardzo pragniesz iść na tą imprezę czemu nie pójdziesz z Davidem?! – zapytał naprawdę ciekawy odpowiedzi Kris, widać było po tym, że wpatrywał się w siostrę jak nigdy.
- Bo ja wiem, on nie lubi takich spędów.
- A ja myślałem, że lubi. W tamtym tygodniu gdy byłem z Susan [czyt. Suzan] on był z jakąś panną i o ile dobrze widziałem nie byłaś to ty, a on wyglądał jak by się świetnie bawił.
Na chwilę świat Layli się zatrzymał. David, z jakąś panną, w klubie, świetnie się bawił, beze mnie?!
- Naprawdę on był z jakąś panną?! – zapytała Layla z niedowierzaniem.
- To nie wiedziałaś o tym, przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć. Był. – odparł, wziął kanapki, które zrobił i poszedł do swojego pokoju, chyba nie chciał bardziej pogrążać siostry.
Jak on mógł?! Nawet mi nic nie powiedział! Ciekawe czemu mi o niczym nie powiedział?!

Wiec jak to jest… ?
Może Kris nie mówił prawdy, może mu się wydawało, że to był David. Tak, pewnie tak właśnie było, bo przecież David był wtedy w domu, pisał ze mną sms-y i mówił, że siedzi w domu i czyta książkę, nawet podawał tytuł, już nie pamiętam o pisał, nic nie wiem.
Layla była zagubiona, jednak nie chciała tego roztrząsa, przecież David by jej powiedział, tak myślała ona, nie wiedząc jak bardzo zgubne są jej myśli, znała swojego chłopaka… za mało.
- Cześć kochanie, coś się stało?! – zapytał, całując ją w policzek.
Czy coś się stało? Nie, skąd. Tylko podobno mnie zdradzasz.
- Nie skąd! – próbując się uśmiechnąć powiedziała część swoich myśli.
- W takim razie chodźmy, o 15 jest wystawa w tej nowej galerii. – zaprosił Laylę na nowo otwartą wystawę prac gimnazjalistów, była tam też praca Nany, która była świetną artystką. Malowała w taki piękny, subtelny a zarazem oryginalny sposób. Layla uwielbiała rysunki Nany.
- Kupiłeś nam bilety na wystawę z pracami Nany?! Jesteś wielki. – powiedziała zapominając, że była na niego wściekła.
- Tak wiem, wiem. Jestem idealny. – zażartował.
- Jak minął ci tydzień?! Bo mi idealnie. Było cudownie i do tego teraz ta wystawa, moje życie jest jak z bajki, bo jestem z tobą. – pocałowała go w podziękowaniu.
- Tak, mój tydzień też był udany. – powiedział tylko i zmienił temat. – Czy wiesz jakie prace Nany są na tej wystawie?
- Nie, nie chciała mi pokazać, nawet mi nic nie powiedziała. Ale ma być na miejscu z Jeffem.

Gdy doszli na miejsce, 5 przecznic od domu Layli ukazał im się piękny nowoczesny budynek – Galeria Sztuk Pięknych im. Księżnej Diany Królowej Walii. Wnętrze było również w nowoczesnym stylu, co bardzo spodobało się naszej głównej bohaterce, uwielbiała nowoczesność.
- Tak się cieszę, że jesteście. – powiedziała Nana przy powitaniu. – Tak się stresuję, nawet nie wiem jak wyglądają moje prace w tym świetle, mam nadzieję, że się spodobają.
Stali, czekając na rozpoczęcie wystawy, ogólne przedstawienie artystów i w końcu odsłonięcie prac.
Laylę zamurowało gdy ujrzała swój portret, który namalowała Nana. Layla na tym portrecie wyglądała tak pięknie, beztrosko, była lekko uśmiechnięta niczym Mona Lisa. Barwy były wiosenne, zieleń, żółć i pomarańcz.
- Nana, jesteś najukochańszą przyjaciółką na świecie, tak bardzo ci dziękuję. – była podekscytowana, że to właśnie ją namalowała przyjaciółka.
Po wystawie poszli do Central Parku usiąść na ‘ich’ ławkę. Długo rozmawiali, jak zawsze o wszystkim. Później Nana i jest chłopak poszli do domu. David i Layla zostali sami. David nie był tak rozmowny jak zawsze, milczał na temat imprezy.
- A więc.. – zaczęła – jak to z nami jest? – ciągle patrzyła mu się w oczy.
- A jak ma być?
- Nie wiem, ty mi powiedz. Jak ci tydzień minął?
- Wiesz co, może opowiem ci wszystko w drodze do domu, późno się zrobiło. Muszę pomóc jeszcze mamie. – powiedział, chwycił Laylę za rękę i poszli.
Opowiedział jej co się zdarzyło w tygodniu, jak go przeżył. Jednak nic nie powiedział o imprezie na której był nie z nią.

Następnego dnia…
- Cześć Nana, dziękuję za wszystko. – powiedziała Layla i przytuliła przyjaciółkę.
- No już, nie ma za co. Jesteś moją przyjaciółką.
Ich szkoła była duża i miała wiele miejsc, w których można było spokojnie się ukryć. Layla i Nana idąc do szatni przed lekcją wychowania fizycznego stanęły jeszcze na chwile przy bibliotece. Nana musiała coś załatwić w związku z jej szkolną wystawą prac. Lekcje minęły zaskakująco szybko. Mieszkają na dwóch różnych ulicach, a więc do domu wracają inną drogą. Layla zawsze wracała z Davidem, jednak jego nigdzie nie było – postanowiła sama iść do domu. Zawsze po drodze wchodziła do piekarni, w której kupowała bułki na kolacje. Obok jest przytulna kawiarenka, do której chodziła z Davidem na randki – to właśnie w tej kawiarence pierwszy raz się spotkali. A teraz zauważyła w niej Davida – siedzącego i trzymającego Laurę Moore za rękę.
- Co się tu dzieje?! – pomyślała a łzy napłynęły jej do oczu. Stała przed szybą wystawową, David ją zauważył. Płakała. Gdy tylko zobaczyła, że idzie w jej stronę uciekła. Jednak nie dała rady, woreczek z bułkami wypadł jej z dłoni. Wciąż płakała. Podbiegł do niej. Chwycił ją za rękę.
- Chciałem ci wszystko powiedzieć, wytłumaczyć. Ale bałem się, bałem się, że tego nie zniesiesz. – zaczął.
- Czego?! Tego, że mnie oszukujesz, nie kochasz!? Kłamiesz, wciąż tylko kłamiesz. Nie potrafię zrozumieć dlaczego?! – płakała, jej oczy wypełnione łzami błagały , błagały o to aby ta chwila się skończyła.
- Przepraszam, nie chciałem ci robić krzywdy, przecież wiesz, że cię kocham. – trzymał jej rękę w nadgarstku. Layla wyrwała się z jego uścisku. Wstała, wzięła swoje rzeczy. Stanęła przed nim patrząc mu się prosto w oczy i płacząc zapytała:
- Więc dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?
Cisza. Tą ciszę Layla zapamięta na długo. Ta cisza znaczyła więcej niż mogłoby się wydawać.
- Nie kochasz mnie – oznajmiła wycierając delikatnie łzy ręką – więc teraz odejdź, nie chcę cię znać. Jeszcze nigdy mnie tak nikt nie skrzywdził. Skłamałeś – powiedziałeś, że mnie kochasz i szanujesz. A spotykasz się z inną w naszym miejscu. Naszym. Teraz dla mnie to będzie miejsce, w którym przestałeś dla mnie istnieć. – delikatnie pocałowała go w policzek – A teraz będzie tak jakbyśmy nigdy się nie spotkali.
Odeszła, powstrzymywała się od płaczu. Jednak nie mogła, łzy popłynęły jej po policzku. Czuła, że musi usiąść. Jednak najbliższą ławką była ta, na której zawsze siadali razem. Ta ławka… ich ławka. Usiadła i zaczęła cichutko łkać. Wiedziała, że już nigdy nie będzie tak jak wcześniej.

~ By NancyAnna ™

13 895 wyświetleń
94 teksty
20 obserwujących
  • BlueCard

    4 October 2010, 19:41

    Będzie ciąg dalszy ?? ;))

    baardzo ładne ! ;]