Menu
Gildia Pióra na Patronite

Drzwi.

charlie.

Subtelne pukanie do drzwi. Leniwie uniosłam wzrok i jakby automatycznie zerknęłam przez szparę między lekko uchylonymi drzwiami na przedpokój. Nie spodziewałam się dziś nikogo więc nawet mi nie w głowie było by iść zobaczyć i sprawdzić któż to zapragnął akurat dziś mnie odwiedzić.

Ktoś ponownie zapukał, tym bardziej masywniej i natarczywiej. Jak się zniecierpliwi to pójdzie, pomyślałam. Poruszyłam się niespokojnie w łóżku, opatulona kilkoma kocami oraz kołdrą gdy usłyszałam ten donośny, pusty dźwięk ponownie. I znów, i znów, i znów. Nieznajomy najwidoczniej, według mych oczekiwań, zaczął tracić cierpliwość. Wtem znieruchomiałam słysząc, że „nieznajomy ” mówi coś do mnie przez drzwi. Rozpoznałabym ten głos wszędzie, a że nie rozumiałam dokładnie słów, po cichu zakradłam się pod drzwi i przyłożyłam do nich ucho, nasłuchując.
- … wiem, że tam jesteś. Chciałem jedynie byś wiedziała… a zresztą, nieważne. – słysząc wręcz namacalne zrezygnowanie w jego głosie, zgłupiałam. Nigdy wcześniej nie słyszałam tego w jego ustach. Usłyszawszy kroki na klatce schodowej, zamaszyście otworzyłam drzwi, ze skrzywieniem ignorując ból mięśni.
Wtedy się do mnie odwrócił. Jego twarz przez krótki moment wyrażała wyraźne zaciekawienie oraz mieszankę nieznanych mi dotąd uczuć lecz szybko się opamiętał i owa mieszanina ulotniła się tak szybko jak się pokazała. Dla poprawienia swego dzieła jego wargi wygięły się w łobuzerskim uśmiechu, który dane mi było oglądać prawie że codziennie, do znudzenia. Byłam tak zamroczona jego widokiem iż nie spostrzegłam, że coś leży na wycieraczce. Widząc, gdzie wędruję wzrokiem, chłopak szybko dobiegł do mnie i zabrał jakąś kopertę oraz bukiet kwiatów spod mych stóp. Moje oczy zarejestrowały tą zmianę lecz nim dotarło to do mego mózgu, minęła dobra minuta.
- Co Ty tu robisz do cholery? Nie powinieneś był być właśnie teraz na studniówce? Z Nią? – nie chciałam wypowiedzieć tego ostatniego pytania lecz samoistnie wytoczyło się z mych ust. Obrzuciłam go przy tym nieco speszonym lecz pewnym siebie spojrzeniem, którego już dawno nie byłam w stanie stworzyć i zacisnęłam mocno palce prawej dłoni na krawędzi drzwi tak, że pobielały mi kłykcie.
Uśmiech na jego twarzy się poszerzył, gdy chował do swej czarnej, matowej idealnie pasującej do czarnych spodni i butów marynarki ów list, którego nie dane było chociażby dotknąć a co dopiero wspominając o przeczytaniu jego treści. Poprawił szkarłatny krawat perfekcyjnie zawiązany na jego szyi nienaturalnie nerwowym dla niego gestem. Po chwili zamachał beztrosko bukietem, gwiżdżąc przy tym beztrosko a jego czy momentalnie nabrały dziwnego blasku. Spięłam się cała na ten widok ponownie ignorując sprzeciw obolałych mięśni. Nie spodobało mi się to.
- Szkoda, że akurat teraz musiałaś zachorować. A tak fajnie można by było spędzić razem czas, czyż nie? Przyszykowałem dla Ciebie całkiem miłą niespodziankę. – zafalował brwiami cwaniacko, zatrzymując po chwili bukiet w połowie drogi po czym smagnął mnie nim po ramieniu, wbijając boleśnie kolce róż w wrażliwą skórę tuż na szyi. Tym razem ani drgnęłam choć kwiaty zahaczyły również i mój policzek. Taką zniewagę znosiłam już od dobrego roku i choć za każdym razem łzy natarczywie cisnęły do mych oczu, dzielnie to znosiłam nie dając po sobie poznać, jak bardzo mnie to boli.
Wyprostowałam się dumnie i zacisnąwszy wargi zatrzasnęłam mu perfidnie drzwi przed nosem, odcinając się od jego osoby za jednym zamachem. Nieważne, że tylko na dziś. Nieważne, że na tak krótki moment. Ważne, że choć na chwilę nie muszę patrzeć się na jego oczy tak przepełnione miłością do drugiej osoby, którą nie byłam ja.

1184 wyświetlenia
19 tekstów
2 obserwujących
  • Szecherezada

    2 April 2013, 14:05

    Gorąco przyłączam się do poprzednich postów ;)