Siedziała na łące... Jej dusza była przepełniona samotnością. Dla tej młodej kobiety, życie zawsze miało swój czar, swą magię. Każdy nowy dzień był radosnym uniesieniem. A teraz to wszystko jakby rozwiał wiatr... Siedziała smutna, a z jej oczu leciały maleńkie łzy. Czuła się samotna w świecie pełnym ludzi. Czuła się samotna, choć miała męża i rodzinę. Jej serce szlochało. Nie miała już nic. Któregoś dnia jakby obudziła się z koszmaru, którym było jej dotychczasowe życie. Związek, który od początku był porażką, lecz dziewczyna chcąc za wszelką cenę poczuć się kochana, tkwiła w nim już ładnych kilka lat. Świat jej się sypał. Wiedziała, że to już koniec. Rozum w końcu zapanował nad sercem, a rzeczywistość zaczęła boleć niczym rozżarzony pręt przykładany do ciała. Czuła, że czas już odejść. Była silna, niezależna i chciała po prostu poczuć się szczęśliwa... Siedziała na łące i płakała. Nie lubiła zmian, ale były one nieuniknione.