***
... Siedziała na krawężniku i płakała, a razem z Nią niebo płakało deszczem. Srebrzyste krople muskały delikatnie Jej ciało. On przykucnął naprzeciw Niej. Otarł łzy i przytulił. Trwali tak krótką chwilę, a gdy Ona uniosła głowę, spojrzała Mu w oczy.
Były to bardzo piękne oczy. Miały kolor bezchmurnego nieba w ciepły letni dzień. Można było zatopić się w nich niczym w lazurowej tafli morskiej wody.
Ich twarze powoli zbliżyły się do siebie, by obdarzyć się pierwszym pocałunkiem, który był namiętny niczym ogniste tango dwojga kochanków, a jednocześnie delikatny, jak trzepot motylich skrzydełek.
Po chwili szli małą uliczką. Noc skąpaną w srebrzystych deszczowych kroplach rozjaśniały gwiazdy i błysk w Ich oczach. Szli trzymając się za ręce i od czasu do czasu przystawali, by tańczyć w deszczu. Ona uśmiechała się do Niego szczerze, a On spoglądał na Nią i ten uśmiech odwzajemniał...
Z biegiem czasu były kolejne łzy i kolejne uśmiechy. Ich drogi schodziły się i rozchodziły, by ponownie zejść się w najmniej oczekiwany momencie, a następnie jeszcze raz się rozwidlić.
To, w którą stronę pójdą i czy pójdą razem, czy osobno pokaże czas, ale już dziś wiadomo, że los jest zmienny. Raz jest dobrze, a raz źle, ale to właśnie dzięki gorszym chwilom potrafimy dostrzec i docenić te dobre.
- wspomnienie pierwszego pocałuku