Rozpędzona pośród obłoków białego mleka określanego przez przyziemnych niebem, mknie dziewczyna zwana Miłością. Krzyczy Helios: Stój! A ona przyspiesza, podskakuje i śmiechem uderza. Helios dalej: Zatrzymaj się, przestań! A ona przewrotną będąc wznosi się ku górze. - Spadniesz! - Wzlatując... - Zginiesz! - A to dopiero spadając... Na to zbliżający się Helios: - Zatem giń, ale nie na mych oczach! - Stojże! Jeśli choć o promień Twego światła posuniesz się do przodu, moja zguba stanie się i Twoją zgubą! -"Nie dbam o to, że ja zginę, ale nie chcę byś Ty zginęła"; Tyś ważna! O Zeusie jam bezradny!
Helios postanawia jednak zdobyć Miłość, lecz ta z łatwością ucieka nie będąc wcale tak łatwą do schwytania.
- Takaś zwinna, że aż nieuchwytna - zwraca się ku niej Helios, po czym do siebie samego - złapać się nie daje... - Coś mówiłeś? - A, że przygrzewa - odpowiada Helios będąc tuż tuż za nią. - Myślałam, że w końcu wiesz..że znalazłeś już sposób na to, jak mnie złapać... mam już dosyć tego uciekania... - Znudziła mi się już pogoń Twych rumianych policzków - z kłamliwa irytacją w głosie oszukuje bóg Słońca, władca żaru, poskramiacz ognia - a śmiech Twój kuje mnie prosto w serce.
Za duszy słowa, słowa wypowiedziane wypierają się odpowiedzialności. Helios w płomieniach pogrążony pragnie uchwycić piękną Miłość.
- Zatem żegnaj - krzyknęła Miłość w odpowiedzi na godzące w nią zdanie, po czym odleciała szybciej, niż potrafiła najwyraźniej biegać. Jej twarz nie wyrażała nic, choć bóstwu zdawało się, że ujrzał w jej oczach iskry przykryte mgłą, zachodzącym cieniem słońca. I tyle ją Helios widział. Tkwiąc tak na jednej z chmur, poczuł się nieszczęśliwy. Raz jeszcze przed oczami zobaczył skaczące mu przed nosem długie włosy Miłości. Wystarczyło wyciągnąć rękę, by móc je zmierzwić. Poczuł ucisk żalu, żołądek dusił jego gardło. I nagle zobaczył to. Zaczął analizować tempo z jakim poruszała się Miłość. - Cały czas miałem szansę, aby ją złapać, udawała. Uciekała prawie się nie poruszając, a ja byłem zbyt pochłonięty wdziękiem i chęcią posiadania, by to zauważyć.
I zapłakał nad utratą blasku, którym przez całe życie był otoczony. Nie znał mroku, czerni, ni nawet szarości. Ujrzał raz jeszcze roześmianą twarz Miłości i z żalu jaki wypełnił wówczas jego błyszczące na wszystkich dotychczas serce, przebił się złota strzałą.
och jaki zwrot akcji, podoba mi się to i miłość, trafne porównanie, opisanie jej, można ją zdobyć, ale dowiadujemy się o tym za późno, wiele szans tracimy..