Menu
Gildia Pióra na Patronite

Niewiara

anathematise

anathematise

Przez życie każdego człowieka przewijają się momenty, w których uświadamia sobie, że jest całkowicie do niczego. Że wszystko, co stworzył, to tak naprawdę wielka sterta nic nie znaczących bzdur, powstałych w wyniku dostosowywania się pod społeczeństwo. Pisz to, co ludzie chcą czytać. Nie wyrażaj siebie, tylko spraw, by im się podobało. Nie liczy się, że w tych tekstach nie ma ani krzty twojego serca. Ważny jest tylko prestiż.

W takich chwilach, kiedy z nudy i braku weny przeglądasz roje idealistycznych blogów, pisanych przez osoby nawet dwukrotnie młodsze od ciebie, zdajesz sobie sprawę, że pomimo aż tylu błędów ortograficznych, gramatycznych, stylistycznych nawet nie wspominając już o interpunkcji, ich teksty są lepsze niż twoje. Co z tego, że już w pierwszym rozdziale główna bohaterka wykupuje ostatni bilet na koncert swojej ulubionej gwiazdy muzyki, która przypadkiem okazuje się być singlem i już dwa akapity dalej są umówieni na randkę? Tak, to nierealne, ale autor tego tekstu pisał to, co wyrażało jego serce. Czerpał przyjemność z każdej literki wystukanej na klawiaturze, w przeciwieństwie do ciebie. Ty siadasz przed komputerem, otwierasz Worda i z opuszczonymi ramionami wpatrujesz się w białą kartkę czekając, aż w umyśle zaświta ci jakiś pomysł.
Po jakimś czasie nadchodzi, zapala w mózgu żarówkę i przed oczami przelatuje ci ciąg zdarzeń, gotowych do opisania. Widzisz postać, która wraz z powstającym na kartce opisem zaczyna przyjmować barwy. Wysoka, szczupła, długie blond włosy, niebieskie oczy… nie, zbyt oczywiste. Zbyt idealne. Twoi bohaterowie nie mogą być idealni. Chcesz, żeby ludzie uwierzyli w to, co piszesz, a nikt nie jest perfekcyjny. Obraz się zmienia: szczupła, ale niewysoka. Czarne włosy, szare oczy, kilka blizn na nadgarstku… chwila… dlaczego ten opis tak bardzo przypomina ciebie?
Zaczynasz od początku. Tym razem nie jest tak łatwo. Patrzysz na przerażająco czystą kartkę z jednym czarnym, migającym punktem w postaci kursora. Myślisz sobie: po co w ogóle ten opis? Wszystko wyjdzie w praniu. Najważniejsze jest imię. Polskie, czy zagraniczne? Według różnych ankiet ludzie czytają chętniej książki, których akcja umieszczona jest w krajach anglojęzycznych. Tak więc szukasz danych osobowych dla bohaterki, która pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Jane? Zbyt pospolite, potrzeba czegoś bardziej oryginalnego. Zamykasz oczy i wertujesz bohaterów z wszystkich oglądanych przez siebie seriali, w nadziei, że jakaś drugoplanowa postać użyczy ci imienia. Nic, pustka w głowie.
Jeszcze raz analizujesz w głowie wybrany pomysł. Teraz nie wydaje się już taki atrakcyjny. Dochodzisz do wniosku, że to pewnie nawet nie twój pomysł, tylko echo czytanej kiedyś książki. Wypełnia cię poczucie rezygnacji. To był dobry plan, ale mógłby się spełnić tylko, jeśli autorem była inna osoba. W końcu ty jeszcze nigdy nie dokończyłeś żadnej z pisanych przez siebie powieści, nawet jeśli miała już trzydzieści dwa rozdziały. Stwierdzasz, że tym razem potoczyłoby się tak samo. Spędziłbyś kilka tygodni mordując się nad pierwszymi rozdziałami, a potem po prostu zostawił, uznając, że nie jest tak dobre jak oczekiwałeś.
Nic nigdy nie będzie wystarczająco dobre. Ty nie jesteś wystarczająco dobry, więc po co w ogóle zwracać sobie głowę takim przedsięwzięciem? Powieść… nie, to nie dla ciebie. Nie dasz rady. Owszem, to twoje największe marzenie, ale co z tego, skoro przekracza twoje możliwości? Marzenia się czasem nie spełniają. Takie właśnie jest życie.
Dajesz za wygraną. Zaczynasz stukać w klawiaturę i pod twoją ręką powstaje prosty, jednoczęściowy kryminał. Ludzi kręcą takie sprawy. Morderstwo, niesłuszne oskarżenie, kilka zabójstw po drodze i sprawca złapany. Nie lubisz tego typu rzeczy, ale piszesz, żeby zyskać kilka pozytywnych opinii i się dowartościować. Chcesz uwierzyć, że rzeczywiście jesteś wystarczająco utalentowany do napisania powieści. Chcesz stworzyć coś własnego, niedyktowanego żadnymi ankietami, ale w głębi serca nawet nie dopuszczasz do siebie myśli o sukcesie.
Wpadłeś w błędne koło, z którego może cię uratować tylko jedna osoba – ty sam.
Ale ty i tak w to nie uwierzysz…

185 wyświetleń
11 tekstów
2 obserwujących
  • ~ Ariadna ~

    28 August 2012, 22:28

    Hmm... Trochę pesymistyczne, ale ładne : ) W świetny sposób opisałaś zmagania i wątpliwości pisarza, co często mnie się zdarza. "Wysoka, szczupła, długie blond włosy, niebieskie oczy… nie, zbyt oczywiste. Zbyt idealne." - jakże często zdarza mi się tak myśleć.
    Świetnie, świetnie, jak zwykle się nie zawiodłam : P
    Pozdrawiam Cię i oczywiście czekam na kolejne opowiadania! ; )

  • CzerwonaJakKrew

    28 August 2012, 22:23

    Świetnie się czytało… Tak jest, bo siła autosugestii nie zna granic… A my nigdy nie będziemy wystarczająco dobrzy, by żyć, tak jak chcemy…By pisać, jak chcemy… By uwierzyć w to, co chcemy… By być, tacy jak chcemy… Bardzo dobry tekst…

    Pozdrawiam i życzę pisania tylko tego, co serce podpowiada,
    CzerwonaJakKrew