Menu
Gildia Pióra na Patronite

xxx

Parnaczka

Promienie słoneczne każdego dnia budzą mnie do życia i wydaje się, że tym razem może być inaczej, że może być lepiej, ale… czy może być coś bardziej mylnego? W końcu nie zawsze dostajemy od życia to, czego oczekujemy. Czasami po prostu dostajemy porządnie w tyłek i w żaden sposób nie potrafimy temu zaradzić. Ponoć trzeba mieć nadzieję, a nadzieja umiera ostatnia… i jest matką głupich.

Tamten dzień wyrył mi się w pamięci i choćbym próbowała na milion sposobów, to i tak w nie umiałabym o nim zapomnieć. Ile razy można budzić się z krzykiem o północy i widzieć tą twarz. Twarz całą we krwi, zmiażdżone kości. Nigdy nie zapomnę tego szumu wokół, tego zamieszania i zainteresowania. Intrygująca, ludzka tragedia jest dla innych bardzo interesującym zjawiskiem. Od tamtego czasu minęło już tyle lat. Ledwie pamiętam moich rodziców, wolę o nich nie myśleć, bo widzę ich nieżywych. Pani psycholog, która opiekowała się mną przez rok zaraz po naszym wypadku pytała mnie, czy według mnie jest możliwość, by pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby. Wtedy nie wiedziałam. Nie wiedziałam właściwie nic – jak będzie wyglądało moje życie, co dalej. Kiedy pani magister pytała mnie, co czułam, kiedy ratownicy wyciągnęli mnie z samochodu owiniętego wokół drzewa jak serpentyna bez najmniejszego zadraśnięcia, odpowiadałam:
- Ojca, ojca patrzącego na mnie oczami beztroskimi, aczkolwiek przepełnionymi żalem i tęsknotą.
Teraz już nie pamiętam tego widoku – na szczęście lub nie. Wiem jedynie, że miesiąc po miesiąc zawodność pamięci przynosiła mi ulgę. Jednak do tej pory w moich uszach brzmią słowa taty – najwspanialszego opiekuna na świecie:
- Córciu, dbaj o siebie. Kocham cię, moja mała księżniczko.
Miałam wtedy 14 lat. Nie zdawałam sobie sprawy, że życie potrafi być tak bolesne i okrutne. Teraz mam 19. Jestem w klasie maturalnej. Mieszkam ze swoim chłopakiem, który tak naprawdę mnie utrzymuje. Nie kocham go. Nie kocham go i jestem okrutna, bo z premedytacją wykorzystuję jego dobroć. Grzesiek jest opiekuńczy, miły i przede wszystkim kocha mnie całym swoim sercem. Od tej raniącej straty wyparowały ze mnie wszelkie uczucia. Przynajmniej tak mi się wydawało i na wszystkie sposoby próbowałam to sobie wmówić. Mimo to szlochałam po nocach, wspominając wspólne chwile z rodzicami. Od czasu do czasu wkradał mi się do głowy Grześ. Przypominałam sobie fascynujące chwile z naszego życia. Myślałam o wspólnym seksie, który tak właściwie umilał nam każdy wieczór. Wspominając chwile orgazmu i tej bliskości, jaką czuję się z drugą osobą przebiegał mnie dreszczyk emocji. Zazwyczaj, kiedy ogarniała mnie tęsknota za kolejną czułością karciłam się i zanim wtuliłam się w wielkie ramiona mojego wybawcy odwracałam się do niego plecami i zagryzając wargi do krwi, zasypiałam. Potem budziłam się w nocy w ramionach Grzesia, który tak delikatnie kołysał mną i głaskał po głowie. Czułam tą wielką sympatię do niego i tłukłam sobie do głowy: NIE ZAKOCHUJ SIĘ, LENA. Niestety, byłam głupia myśląc, że uczucia da się tak po prostu wyłączyć.

9398 wyświetleń
98 tekstów
2 obserwujących
  • Sheldonia

    26 April 2012, 19:11

    Nie wiem... Czegoś mi brakuje, jakoś do mnie nie przemówiło.