Menu
Gildia Pióra na Patronite

Another - sen na jawie - Prolog

Riddlegirl

Riddlegirl

Powoli zaczęła stawiać stopy i iść przed siebie. Niepewnie brnęła w otaczającą ją ciemność. Ale czy to była słuszna decyzja? Potrząsnęła głową, aby wyzbyć się myśli. Wiedziała, że na jej plecach spoczywają dwie pary chłodnych oczu.

Nienawidziła podejmować decyzji. Nigdy nie była niczego pewna. Z resztą i tak nigdy nie miała własnego zdania, własnej opinii. Była osobą skrytą w sobie, nieświadomą otaczającego go świata. Bała się. Bała się wszystkiego. Każdy jej krok stanowił jednocześnie kolejny milion myśli napływających jej do głowy.
Miała ochotę płakać, lecz postanowiła choć raz nie dawać im tej satysfakcji. Nie dzisiaj. Nie teraz. Nie kiedy oni patrzyli.
Czemu?
Czemu jej właśni rodzice jej nienawidzili? Nigdy nie odważyła się spytać.
W ich oczach zawsze była tylko najsłabszym ogniwem. Głupim, nic nieznaczącym wyrzutkiem społeczeństwa. Dziewczyną, która nigdy nic nie osiągnie. Która zawsze będzie zamknięta we własnym świecie.
Teraz patrzyli jak ich jedyne dziecko, które nigdy nie miało się narodzić, odchodzi z małym bagażem w noc. Nie okazali się nawet być na tyle uprzejmi, by ukrywać emocje. Wręcz przeciwnie - uśmiechali się od ucha do ucha. To bolało.
Wiele razy myślała o tym, by opuścić dom. By mogli w końcu zapomnieć o takiej zakale ludzkiego gatunku jak ona. Zawsze jednak pozostawało na tym, że wtulona w poduszkę przepłakiwała całą noc.
Dziś było inaczej.
Nie mogła dłużej tego znieść.
Oni dobrze wiedzieli, że przez drzwi do jej pokoju idealnie słychać wszystko z salonu. Doskonale wiedzieli jakie słowa dobrać, by bolało najbardziej. Znali jej słabe punkty. Wiedzieli jak zadawać ból.
Wiedzieli, że ona tego nie wytrzyma.
Płakała, szlochała, krzyczała, prosiła, błagała... nic nie pomogło. Nie wytrzymała. Zaczęła pakować swoje rzeczy. Jej oczy piekły od gorzkich łez, ale otarła je. Cały jej dobytek zmieścił się do jednej malutkiej walizeczki. Gdy skończyła zeszła po schodach z walizką w ręce i wahaniem w oczach. Oznajmiła, że odchodzi. Myślała, że może nakłonią ją do tego, aby została. Obiecają, że będę lepsi. Zaopiekują się nią.
Nic takiego się nie wydarzyło.
Zamiast tego podeszli do drzwi z uśmiecham na twarzach i otworzyli drzwi na oścież. Zapraszającym gestem wskazali drzwi.
I tak oto znalazła się tu. Na podjeździe jej domu. Samotna, zagubiona, zapłakana dziewczynka.
Spojrzała za siebie. Myślała, że może zmienią zdanie... Czekała na moment, w którym powiedzą "Zaczekaj!".
Moment, który nigdy nie nadszedł.
Chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie. Nie umiała już powstrzymywać łez. Puściła się biegiem w ciemność.
Jej świat miał się zmienić nieodwracalnie.

3359 wyświetleń
82 teksty
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!