Patrzył na osuszone promieniami słońca szyby. Nie było już śladów po narysowanych znakach i pisanych z uczuciem literach. Wyparowała osadzona na szybach wilgoć, tak jak miłość, która miała trwać wiecznie. Wyciągając powoli z szafy wieszaki ze swoimi ubraniami, jeszcze raz przyjrzał się garniturowi, który miał na sobie w dzień ślubu. Ręką wyjął resztki ryżu sypanego na szczęście. - Czy tak wygląda szczęście? Jeśli tak, to czemu wszyscy o nim tak marzą... Wyciągnął zaschnięty kwiat herbacianej róży z butonierki, przewiązany białą kokardą. Chwilę obracał w palcach, patrząc na niego wilgotnymi oczami, później rzucił w kąt. Upadł na ziemię, rozsypując się na drobne kawałki. Tak jak jego życie. - Dlaczego? - ciągle zadawał w myślach to pytanie, ale nikt nie udzielał odpowiedzi. Nie wiedział dokąd jedzie samochodem. Po prostu jechał. Przed siebie. Byle dalej, ale wystarczyłoby tylko jedno słowo: „Zostań.” Zatrzymał się nasłuchując. Cisza...
W dodatku TO OPOWIADANIE znajduje się JUŻ TUTAJ. I ani ja, ani współautor Dionizy z pewnością nie daliśmy Ci PRAW autorskich, ażebyś sobie kopiowała ten tekst, gdzie Ci się podoba.