Menu
Gildia Pióra na Patronite

Na krawędzi - 3

PannaZoey

PannaZoey

Ona.

Nadeszła noc. Po nocy przyszedł dzień. Potem znowu noc. I kolejny dzień.
Przez cały ten czas byłam sama. Nie dlatego, że musiałam. Dlatego, że chciałam.
Słyszałam o czym inni rozmawiają. Nawet teraz.
- Co jej jest? – Zapytał w końcu Andrew. Wszyscy byli tego ciekawi, ale nieliczni mieli odwagę zadać pytanie.
W wiosce panuje zasada: „Nie drażnić Człowieka, który się nie uśmiechał dłużej niż dwadzieścia cztery godziny”. Może to śmieszne, ale prawdziwe. Jeżeli jeden z mieszkańców nie ma zbyt dobrego nastroju, bezpieczniej dla pozostałych jest się nie wtrącać i nie pytać. Nawet wtedy, gdy ciekawość zżera go od środka.
Było kilka przypadków, kiedy chęć pomocy spowodowałaby śmierć kogoś z nas, najczęściej człowieka, który owej pomocy próbował udzielić. W takich sytuacjach zawsze odciąga się tego, który ma zły humor do, tak zwanej, izolatki. Jest to zwykły domek, tyle tylko, że bardzo mały i można z niego wyjść dopiero wtedy, kiedy połowa mieszkańców się na to zgodzi. Ktoś mógłby pomyśleć „ot, co za problem po prostu wyjść, prawda?”. Otóż jest problem. Otworzyć drzwi można tylko wtedy, gdy Ludzie staną na wyznaczonych miejscach. Jak tylko wszyscy się ustawią, szaman wypowiada zaklęcie i drzwi otwierają się na jakąś minutę. Dlatego zawsze informuje się zamkniętą osobę o momencie, w którym może wyjść, bo później trzeba czekać określoną ilość czasu, aby można było ponownie ją wypuścić. A ponieważ nikt z nas nie przepada za gniciem tam, nikt więc nie drażni przygnębionego Człowieka.
- Widziała śmierć Człowieka. – Wyjaśnił Igor.
- Prawdziwego Człowieka?! – Andrew nie chciał uwierzyć.
- Tak. – Przytaknął jego rozmówca.
- Ale… Jak on tu się dostał?
- Nie mam pojęcia - Igor wzruszył ramionami.
- Przecież to niemożliwe.
- A jednak.
Rozmawiali dalej, ale już ich nie słuchałam. Było mi żal tego nieszczęśnika, który uciekał z obozu tych Stworzeń. Gdyby to był Wilkołak, Czarodziej, Wojownik, Wampir czy nawet Wróżka, nie czułabym się tak jak teraz. Ale to był Człowiek! Prawdziwy i bezbronny. Nie miał szans przeciwko Nim. Oni są najmniej liczną rasą, ale najgorszą. Trzeba współczuć każdemu, kto stanie się ich więźniem. Nieważne czy ów ktoś będzie twoim przyjacielem czy wrogiem. Tam przeżywa się coś znacznie gorszego niż piekło. Dlatego jeśli uda ci się uciec, jesteś bohaterem.

Siedziałam i myślałam w jaki sposób tu trafił, kiedy śnieg spadł z gałęzi. Było to dość głośne, więc się przestraszyłam i… I wtedy mnie olśniło! On mógł po prostu spaść! Przecież jest to możliwe, prawda? Człowiek sobie śpi, kiedy nagle nastaje BUM i jest tutaj. Taka sytuacja ma miejsce raz na kilkadziesiąt, jak nie kilkaset lat, ale żeby mogło się to zdarzyć przejście musi być otwarte. Kiedy sobie to uświadomiłam, ogarnął mnie strach. Jeżeli przejście jest otwarte, to każdy z naszego świata może przejść do świata Ludzi! To skończyłoby się zagładą dla ich rasy.
Wstałam i pobiegłam do swojego domu. Mieszkańcy wioski wiedzieli już, że coś planuję. Wpadłam do przedsionka obmyślając plan. Wzięłam łuk, największy zapas strzał, jaki mogłam ze sobą zabrać, a także katanę. Była to broń ze świata Ludzi, ale dorównywała tutejszym. Człowiek jeżeli chce, potrafi zrobić coś naprawdę dobrze.
Skierowałam się do drzwi wyjściowych i rzuciły mi się w oczy moje sztylety. Wzięłam je i zapięłam na łydkach, chowając w długich butach, po czym wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi. To co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Spodziewałam się protestów moich przyjaciół, ale nie tego co widziałam. Mieszkańcy zebrali się i patrzyli na mnie z wyczekiwaniem, a ja stałam jak słup soli.
- Nigdzie nie pójdziesz – odezwał się w końcu Igor.
- Czemu?! – Oburzyłam się.
- Nie pójdziesz pomścić tego Człowieka! – Krzyknął.
- Nie chcę! Portal do świata Ludzi jest otwarty i trzeba go zamknąć!
- Od tego są inni – wtrącił miejscowy szaman.
- Od tego są wszyscy!
- Nie! Są do tego wyznaczeni – tłumaczył dalej.
- To dlaczego ten Człowiek się tu dostał?! – Odpowiedziała mi głucha cisza. Tak, to prawda. Od tego byli wszyscy, którzy mieli swoje zasady i honor. Ja miałam, dlatego musiałam to sprawdzić. – Pytam dlaczego?! – Znowu cisza. – Wybaczcie mi. Wy możecie tchórzyć, ale ja nie będę. – Powszechnie wiadomo, że zamknięcie przejścia nie należy do rzeczy prostych i bezpiecznych, dlatego wielu cykorzy, ale ja do tej licznej grupy nie należałam. – Do kiedyś. – Pomachałam im i skupiając się na tym jednym jedynym i wybranym miejscu, zniknęłam.

134 wyświetlenia
8 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!