Menu
Gildia Pióra na Patronite

Na krawędzi - 4

PannaZoey

PannaZoey

Ona.

Dni poza wioską: trzy.
Zadanie na dzisiaj: znaleźć miejsce do spania.
Informacje zdobyte o portalu: żadne.
Każdy boi się mówić.

Szłam leśną drogą, omijając co większe zaspy. Od dwóch godzin usta otwierały mi się w geście ziewnięcia, a oczy same się zamykały, sygnalizując silną potrzebę snu. Ale nie mogłam spać. Nie tutaj. Nie w lesie, w którym spotkanie z gwałcicielem było możliwe w ogromnym stopniu. A nawet gdyby mnie spotkał, to zamarzłabym. Podobno można też zobaczyć tu nekrofila, więc tym bardziej nie mogę dopuścić do tego, aby zmęczenie wzięło nade mną górę. Nie chciałabym w tak młodym wieku stracić dziewictwa.

Usłyszała za sobą kroki. Liczne kroki. Należały do co najmniej pięciu istot. Silnych i pewnych siebie, i były blisko. Bardzo blisko. Mogą należeć do Wilkołaków albo Wampirów. Czemu ich wcześniej nie usłyszałam? Zawsze słyszę. Nim zdążyłam się odwrócić, żeby zobaczyć do jakiej rasy należą, poczułam silny ból w plecach, potem na karku, aż w końcu w głowie. Obraz zaczął mi się zamazywać. Poczułam, że upadam. Nim uderzyłam o ziemię, byłam już nieprzytomna.

On.

Minęło sześć dni odkąd udało mu się uciec. Cieszę się, że to zrobił. Chociaż on się uratuje, ja nie muszę.

Oni są straszni. Są niscy, ale silni. Mogą być połączeniem troli i ludzi z bagien? Wyglądają paskudnie i są brutalni. Cholernie brutalni. Jestem chłopakiem, więc wytrzymuję to wszystko, co się tutaj dzieje, ale przed chwilą przyprowadzili dziewczynę. Możliwe, że młodszą ode mnie. Była drobna. Czarne włosy miała splecione w warkocze. Nie była blada, ale nie można też powiedzieć, że była śniada. Pomiędzy. Kiedy obserwowałem jak ją traktowali, to serce mi się krajało. Co prawda była nieprzytomna, ale jak można rzucać człowiekiem?! Gdyby nie fakt, że jestem przykuty, to obroniłbym ją.
W końcu zostawili ją na ziemi ze związanymi rękoma. Spała spokojnie. Nawet za spokojnie jak na te warunki. Może nie była świadoma tego, gdzie jest, ale przecież od ziemi bije takie zimno, że wysiedzieć nie można, a co dopiero nie trząść się podczas snu. Ja się już trochę do tego przyzwyczaiłem, ale ona. Jedynym rozsądnym wyjaśnieniem jest to, że żyje w podobnych warunkach, ale nie widziałem tu człowieka. Oczywiście poza moim bratem. Widziałem różne stworzenia. Uwierzyłem nawet w wampiry. Wilkołaki i wróżki też tu są. Ale człowieka nie widziałem.
Obudziła się po jakiejś godzinie. Nie była zdenerwowana. Rozejrzała się jedynie dookoła i westchnęła. Nic więcej. Żadnego gdzie jestem, co się tu dzieje. Nic. Tak jakby to przewidziała. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Prędzej czy później i tak by się to stało. Chciałem wyjaśnić jej całą znaną mi sytuację, ale widząc jej oczy zaniemówiłem. Były niespotykane. Głęboka zieleń pomieszana z kolorem miodu. To nienaturalne.
Otrząsnąłem się dopiero, kiedy zadała pytanie.
- Co to za miejsce? – Zapytała.
- Cela w…
- To wiem. – Przerwała mi, podnosząc się do siadu. – Chodzi mi o to, jaka rasa zamieszkuje ten teren.
- Nie wiem. – Przyznałem. Skąd miałem wiedzieć co to za stwory?
Westchnęła.
- A jak wyglądają?
- Są mali, silni i wyglądają jak połączenia trola z ludźmi z bagien. – Wyjaśniłem, a po chwili na jej twarzy pojawiło się zdziwienie wymieszane z czymś, czego nie mogłem określić.
- Jak długo tu jesteś?
- Prawie tydzień.
- Tydzień?! To jak ty tu przeżyłeś?
- Nie rozumiem pytania.
- Nieważne. Jesteś człowiekiem, tak? - To pytanie kompletnie mnie zdezorientowało.
- Tak.
- Jak się tu dostałeś?
- Razem z bratem się rano obudziliśmy w śniegu.
- Bratem? – Rozejrzała się. – On uciekł?
- Tak, zaraz po tym jak nas złapali. – Powiedziałem i po tym nie usłyszałem od niej ani słowa.
Zastanawia się nad czymś, a potem odwróciła się do mnie plecami. Wstała na nogi bez większego problemu i zrobiła salto. W takim niskim budynku udało jej się zrobić salto. Ale bardziej zadziwiające było to, że teraz miała ręce związane z przodu, nie z tyłu.
- Zaufasz mi? – Zapytała i przyjrzała się uważnie mojej twarzy. Nie byłem pewny co chce zrobić, ale chyba powinienem, skoro nie chce tu zostać, prawda? Widać, że ona wie co robi, a nawet jeśli nie, to na pewno ma umiejętności, o których można pomarzyć
- Zaufam. – Przytaknąłem też przy tym głową. Wyciągnęła sztylet z buta i oswobodziła się z krępujących ją sznurów.
- Teraz posłuchaj uważnie. – Kucnęła za moimi plecami i przecięła sznury na moich nadgarstkach. – Jak tylko tutaj przyjdę z powrotem masz mnie mocno złapać, rozumiesz? Tylko to, nic więcej.
Ledwo przytaknąłem, a ona rozpłynęła się w powietrzu. Może jednak nie była człowiekiem?
Po kilku dłuższych chwilach usłyszałem krzyki i odgłosy walki. Czyżby broniła się sama przed nimi wszystkimi? Jak tylko zdążyłem wstać, ona wbiegła do celi. Złapałem ją mocno za rękę, a ona złapała mnie za drugą i zamknęła oczy. Widziałem te stworzenia, biegnące do nas. Poczułem tak ogromny strach, jaki nigdy dotąd mnie nie opanował. Byli coraz bliżej, a kiedy mieli już nas złapać, zapadła ciemność, z której wybuchło oślepiające światło. Przez chwilę nie mogłem zobaczyć nic z wyjątkiem czarnych plam, ale kiedy odzyskałem wzrok, widziałem ją. Zadowoloną, ale zarazem zawiedzioną. Chciałem zapytać, dowiedzieć się wszystkiego, ale nie było mi to dane. Dziewczyna zemdlała.

134 wyświetlenia
8 tekstów
4 obserwujących
  • Albert Jarus

    3 March 2012, 14:58

    dobrze się czyta, fajny motyw