Menu
Gildia Pióra na Patronite

Na krawędzi - 6

PannaZoey

PannaZoey

On.

Obudziłem się. Nie wiedziałem ile czasu spałem, ale byłem sam. Jak widać dziewczyna postanowiła zostawić mnie samego. Mogłem się tego spodziewać? Może. Głupi byłem. Miałem nadzieję, że zostanie ze mną. Pomoże mi. Ale najwidoczniej się pomyliłem. Co prawda zabrała mnie stamtąd, ale chyba na nic więcej nie mogłem liczyć.
Wstałem i zauważyłem, że z przygotowanych przeze mnie potraw brakuje tylko jednego królika. Chciałem zjeść, ale były już zimne, więc skonsumowałem wszystkie owoce.
W pewnej chwili usłyszałem hałas w głębi jaskini. Nie byłem pewien czy mam tam pójść, czy uciekać, ale zanim cokolwiek postanowiłem coś z wnętrza zaczęło kierować się do wyjścia. Było zdecydowanie szybsze ode mnie, toteż rzuciłem się na ziemię przy ścianie jaskini, zakrywając głowę rękoma. Chciałem przeczekać, aż przestanę słyszeć ten hałas, ale do moich uszu dotarł wesoły śmiech. Podniosłem głowę i zobaczyłem rozbawioną dziewczynę.
- Przeżyłeś w celi u tych stworzeń, a boisz się nietoperzy? – Zapytała nim zdążyłem cokolwiek zrobić.
- Nie wiedziałem. – Mruknąłem pod nosem, stając na nogach. – Gdzie byłaś?
- Szukałam informacji.
- Jakich?
- Potrzebnych do tego, abyś wrócił do domu. – Uśmiechnęła się szeroko. Była zadowolona z siebie, więc może coś znalazła. Ale... Chwila... Czyli ona jednak chce mi pomóc? Skarciłem się w sobie za to, że wcześniej pomyślałem co pomyślałem.
- Naprawdę chcesz mnie odesłać? – Zapytałem dla upewnienia.
- Nawet jakbym cię nie spotkała, to i tak byłabym zmuszona do szukania tych informacji, więc chyba rozumiesz.
- Nie, nie rozumiem. – Przyznałem. Nie wiedziałem już co myśleć.
Dziewczyna westchnęła i zaczęła mi wszystko wyjaśniać.
- Jesteś tutaj dlatego, że otworzył się portal między twoim a moim światem. A ponieważ on umożliwia przejście w obie strony, twój świat zostanie najprawdopodobniej zniszczony. Dlatego właśnie szukam informacji, żeby móc go zamknąć, a także wysłać cię do domu.
- Jak to… Zniszczony?
- Wszystkie chciwe plemiona i rasy przejdą tam i go zniszczą. Ot tak, bez problemu.
Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem, ale ona nie mogła kłamać, prawda? Nie w takiej sprawie.
Patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami, może nawet rozwartymi ustami, nie wiem już sam. Ona tylko kiwała głową na potwierdzenie swoich słów, ale nie mogłem w to uwierzyć. Ziemia miałaby zostać zniszczona?

Ona.

Stałam i patrzyłam na niedowierzanie chłopaka. Kiedy jednak po dłuższej chwili dalej się nie ruszył, podeszłam i pociągnęłam go ku wyjściu. Miałam wszystkie potrzebne informacje. Przejście było może nie tak daleko jak przypuszczałam, ale są już spore grupy, które się do niego kierują, więc był przymus pośpiechu. Może udałoby się złapać jednego z Gryfów? W końcu są całkiem blisko.
- Dokąd idziemy? – Chłopak wyrwał mnie z zamyślenia.
- Masz lęk wysokości? – Zapytałam.
- Nie. – Odpowiedział zdziwiony.
- To dobrze. – Uśmiechnęłam się.
Przystanęłam w mało widocznym miejscu i złapałam go za ręce. W moim stanie nie powinnam używać teleportacji, ale jak powiadają: czas to pieniądz. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie Dolinę Gryfów. Skupiłam się na przeniesieniu nas tam, ale dalej byliśmy w lesie. Jeszcze raz – pomyślałam - musi się udać. Skupiłam się bardziej na dolinie, na jednym wybranym miejscu. Potem wyobraziłam sobie, że znikamy, a to co zdematerializuje się tu, pojawi się tam. I udało się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam zdezorientowanie chłopaka. Zaśmiałam się cicho, a po chwili zachwiałam. Przytrzymał mnie, na co się uśmiechnęłam.
- To tam. – Wskazałam, kiedy skończyłam rozglądać się po terenie i chciałam już iść, ale wziął mnie na ręce i poszedł we wskazanym przeze mnie kierunku. – Czy możesz mnie postawić? – Zapytałam.
- Nie mogę. – Zaprzeczył z psotnym, ale opiekuńczym spojrzeniem. – Widać, że jesteś zmęczona.
- Dam radę iść. – Przyznałam.
- Ale to nie znaczy, że nie jesteś zmęczona, a z tego co zaobserwowałem, teleportacja jest męcząca. – Powiedział stanowczo, ale miał rację. Dla prawdziwego Czarodzieja teleportacja jest pestką, ale dla mnie – półczarownicy – jest męcząca. Widząc, że nic nie wskóram kierowałam chłopaka w miejsce, gdzie powinny być teraz Gryfy.

Kiedy już udało nam się zobaczyć pierwszych przedstawicieli tego gatunku, powiedziałam, żeby mnie postawił, co tym razem uczynił bez problemu. Przyjrzałam się poszczególnym Gryfom i podeszłam do tego, który wyglądał przyjaźnie, po czym zaczęłam go głaskać. Z tymi zwierzętami trzeba ostrożnie. Jeśli zauważą, że chcesz ich zranić możesz pomarzyć o tym, że wyjdziesz cało ze starcia z nimi. Ale jak widzą, że nie masz złych zamiarów, będą zdolne do ocalenia ci życia.
W momencie, w którym zauważyłam, że Gryf poczuł do mnie sympatię, wsiadłam na niego i pomachałam w kierunku chłopaka.
- Chodź tu, tylko powoli. – Zawołałam, ale on dość nieufnie podszedł do mojego pomysłu.
- Ale nic się nie stanie? – Zapytał.
- Ze mną będziesz bezpieczny. – Posłałam mu lekki uśmiech na potwierdzenie moich słów.
- No dobrze. – Powoli zbliżał się do Gryfa, a kiedy już podszedł, ostrożnie na niego wsiadł.
- Trzymaj się. – Powiedziałam i poklepałam zwierzę po karku, na co wzbiło się w powietrze.
Chłopak objął mnie mocno, ale zarazem delikatnie w pasie.
- Podobno nie masz lęku wysokości. – Zerknęłam na niego kątem oka.
- To co innego. – Mruknął pod nosem, na co się tylko cicho zaśmiałam.

~
Aut. Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam czasu na pisanie.

134 wyświetlenia
8 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!